Tańczący ze smokami
Hollywood cierpi ostatnimi czasy na brak pomysłów, ale szczęśliwie wciąż jeszcze potrafi ukryć to pod dekoracyjnym przepychem. Oto bowiem mamy kolejną, choćby po "Avatarze", inkarnację "Tańczącego z wilkami". Tym razem w wersji... smoczej. Akcja toczy się w osadzie Wikingów, ale fabularny schemat pozostaje bez zmian: młody barbarzyńca styka się z wyklętym przez własną kulturę światem, który docenia, by ostatecznie stanąć po jego stronie.
Owym barbarzyńcą jest Czkawka, neurotyczny syn wodza osady, który u progu dorosłości wciąż jeszcze potyka się o własne nogi. Zawiedziony ojciec z niepokojem spogląda w przyszłość: rówieśnicy Czkawki rozpoczną niebawem smoczy trening, który przygotuje ich do walki z nawiedzającymi okolicę gadami. Sytuację zmienia dopiero konfrontacja chłopaka z rannym smokiem, który po odratowaniu staje się jego wiernym przyjacielem.
Jak to w przypadku animacji ze studia DreamWorks bywa, film Dana DeBlois i Chrisa Sandersa bardziej nastawiony jest na wizualny nokaut niż konstrukcję postaci - "Jak wytresować..." jest świetnie animowany; bogaty w wyobraźnię przy żonglowaniu zróżnicowaniem postaci oraz w detale przy konstruowaniu górzystych krajobrazów. Swoje robi też nienachalna trójwymiarowość, ale wydaje się, że animacja doskonale poradziłaby sobie bez tego dodatku.
Co ciekawe, w tym przypadku dominacja animowanej powłoki nad fabularną prostotą nosi znamiona iście zbawiennej bezpretensjonalności. "Jak wytresować smoka" to dydaktyczna bajeczka o przyjaźni i sile indywidualizmu, która wypada zdecydowanie lepiej niż ostatnie, przekombinowane w swej fajności: "Kung-Fu Panda" i "Potwory kontra Obcy".
Być może wyznacznikiem tego zaskakującego sukcesu jest rezygnacja z popkulturowych odnośników. Twórcy odeszli bowiem od zabawiania rodziców pastiszowym ujęciem filmowych konwencji i skupili się na ich pociechach, dzięki czemu sama opowieść okazała się klasyczną w konstrukcji (acz niespodziewanie świeżą), a przy tym zwartą i ekscytującą. To bodajże najpewniejszy krok jaki DreamWorks poczyniło w kierunku pixarowego wyrafinowania w całej swej 12-letniej działalności. Miejmy nadzieję, że nie ostatni.