Telewizyjne "zabójstwo" Busha wzbudza kontrowersje
Prezydent George W. Bush zostaje zastrzelony przez terrorystę w 2007 r. - to temat paradokumentalnego filmu brytyjskiej telewizji Channel 4. Przedstawiciele Partii Republikańskiej z Teksasu domagają się zakazu jego wyświetlania.
Szokujący i niepokojący - tak przedstawiciele Partii Republikańskiej w Teksasie opisali telewizyjny paradokument z gatunku political fiction Brytyjczyka Gabriela Range'a, w którym przedstawiono scenę zabójstwa George'a W. Busha. Gretchen Essell, rzecznik teksańskich Republikanów, domaga się zakazu wyświetlania "Śmierci prezydenta". Nie wiem, czy w USA jest dużo ludzi, którzy chcieliby oglądać coś takiego - powiedziała rzecznik.
90-minutowy film pokazuje zamach na Busha, przeprowadzony przez snajpera w Chicago w 2007 r. Do tragedii dochodzi, gdy - po spotkaniu z biznesmenami - prezydenta otaczają demonstranci. Zamachowiec jest pochodzenia syryjskiego. W filmie występują aktorzy, użyto też nagrania archiwalne i efekty komputerowe.
"Śmierć prezydenta" będzie miała światową premierę w przyszłym miesiącu na Festiwalu w Toronto, zanim zostanie pokazana w telewizji Channel 4. Rzecznik Białego Domu odmówił komentarza, bo - jak stwierdził - film na to nie zasługuje.
Zdaniem Johna Beyera z MediaWatch, brytyjskiej organizacji badającej media, film jest "nieodpowiedzialny". W wywiadzie dla Daily Mirror Beyer stwierdził, że film mógłby sprowokować prawdziwą próbę zabójstwa prezydenta. - Dużo ludzi ma złą opinię o Bushu i w ten sposób reżyser może podsunąć im koszmarny pomysł - dodał medioznawca.
Zobacz zdjęcie z filmu "Śmierć prezydenta"