The best of Kusturica
Początek jak w bajce. Wiejski prostaczek, kilkunastoletni Tsane, dostaje do wypełnienia kilka zadań. Ma sprzedać krowę, kupić ikonę i znaleźć dla siebie żonę. Pierwsze wydaje sie najprostsze, ale to tylko pozory. Bo akcja rozgrywa się współcześnie, a prostaczek musi powędrować aż do Belgradu. Co prawda odpada mu problem ze smokami i czarownicami, ale współczesna metropolia okaże się miejscem równie niebezpiecznym, co bajkowa kraina. Już na samym początku Tsane kradną krowę… Prostaczek jest naiwny i uczciwy. Poczciwie zakłada, że reszta ludzkości ma podobne nastawienie do świata i życia. Tymczasem spotyka wyłącznie różnego pokroju cwaniaków i przestępców. Gdyby Kusturica postawił na kino w stylu jego najlepszych filmów – „Underground“ czy „Czy pamiętasz Dolly Bell?“, zobaczylibyśmy zapewne zapis prostaczkowego upadku. Jednak „Obiecaj mi“ to komedia, więc perypetie prostaczka mają służyć raczej zabawie niż moralizowaniu. Zresztą Tsane poza poczciwością, ma w sobie dużo zdrowego rozsądku, który bardzo przyda
się w konfrontacji z pazernością i nieuczciwością. „Obiecaj mi“ zostało zlepione ze sprawdzonych i niestety także mocno już przez Kusturicę ogranych chwytów i pomysłów. Sprawia przez to wrażenie składanki z rodzaju „The best of…“. Swoim zwyczajem Kusturica połączył dowcip, przemoc i pseudoludową muzykę. Wszystko to już widzieliśmy w jego filmach i to w lepszym wydaniu. Wrażenie wtórności nie przeszkadzałoby tak bardzo, gdyby Kusturica wygłupy podbudował solidnym scenariuszem. Tymczasem „Obiecaj mi“ szybko przeradza się w farsę i to mało zabawną. Przyprawiające o zadyszkę tempo narracji bezskutecznie próbuje zatuszować wszystkie niedociągnięcia fabuły.