*Eli Roth postanowił zaangażować do swojego najnowszego projektu reżyserskiego, horroru "The Green Inferno", tubylców z odległych zakątków lasów deszczowych.*
Za swoją pracę egzotyczni aktorzy otrzymali zapłatę w postaci łodzi motorowej, zapasu lekarstw i przyborów szkolnych. Roth poznał ich przez przypadek, w czasie swojej podróży po Ameryce Południowej. Trafił do wioski bez prądu i bieżącej wody.
- Zapytaliśmy ich: "Czy możemy tu filmować?" - wspomina Roth. - Producenci podkreślili, że "musimy wytłumaczyć im najpierw co to takiego film". Nikt z nich nigdy nie widział nawet telewizora. Przywieźliśmy więc generator prądu. Sądziłem, że pokażą im jakieś rodzinne klasyki, "E.T." albo "Czarnoksiężnika z krainy Oz", tymczasem producenci pokazali horror "Cannibal Holocaust", żeby sprawdzić, jak wiele wieśniacy zniosą. Uznali, że to najzabawniejsza rzecz, którą kiedykolwiek widzieli.
Roth przeprowadził kilka prób, żeby sprawdzić, jak tubylcy reagują na kamerę. - Ze względu na to, że nikt z nich nigdy nie posiadał kamery, nikomu z nich nie robiono zdjęć i nikt nie miał pojęcia czym jest telewizja czy kino, byli bardzo naturalni i zrelaksowani. Są niesamowici. Nie posiadają świadomości tego, co kamera z nimi robi - opowiada gwiazdor. - W ogóle się nie denerwowali.
"The Green Inferno" opowiadać będzie o kanibalach.