Świat zna wiele tragedii, których ogrom liczony jest ilością poniesionych ofiar. Najwięcej ludzi ginie w czasie bezsensownych działań wojennych. Śmierć czy spustoszenie to tylko jedna z ciemnych stron wojny. Psychika cierpi najbardziej. Życie w strachu, z nadzieją na ujrzenie kolejnego wschodu słońca niszczy człowieka. Uraz psychiczny zostaje na bardzo długie lata.
Najsłynniejszą katastrofę morską, czyli zatonięcie Titanica zna każdy. Wiele na temat powiedziano, napisano oraz nakręcono. Słynny obraz Jamesa Camerona z 1997 roku przyciągnął do kina tłumy widzów. Zdobywca jedenastu Oskarów wcale nie opowiedział, chociaż tak się powszechnie uważa, największej w historii morskiej tragedii. To niechlubne, pierwsze miejsce zajmuje niemiecki statek pasażerski MS Wilhelm Gustloff. Podczas II Wojny Światowej został on przekwalifikowany na okręt szpitalny oraz bazę wojskową okrętów podwodnych. Ten kolos (23,5 metrów szerokości, 209 metrów długości i 56 metrów wysokości) 30 stycznia 1945 roku, za sprawą radzieckich torped poszedł na dno. Według najnowszych badań liczba ofiar niestety sięgnęła prawie dziesięciu tysięcy osób. Byli to głównie niemieccy obywatele bojący się nadciągającej Armii Czerwonej. Oprócz nich na pokładzie znajdowali się oficerowie, gestapowcy, działacze NSDAP z rodzinami.
W ubiegłym roku na zlecenie niemieckiej stacji telewizyjnej ZDF, powstał film przybliżający widzom historię statku. „Gustloff – rejs ku śmierci” to ponad trzy godzinna rekonstrukcja wydarzeń, podzielona na dwie płyty. Dystrybutor oprócz filmu dołącza jeszcze trzecią. Zawiera ona dokument opowiadający między innymi historię samego statku, wypowiedzi osób uratowanych z katastrofy, komentarze historyków oraz podwodne sceny kręcone we wraku Gustloffa.
Niemiecka produkcja telewizyjna zrealizowana została z wielkim rozmachem. Wiadomo, że jej budżet ma się marnie względem tych kinowych. Pomimo ograniczeń „Gustloff – rejs ku śmierci” ogląda się bardzo przyjemnie, chociaż chwilami rażą w oczy niedociągnięcia mizernych efektów specjalnych.
Pierwsza część filmu „Port nadziei” przybliża czasy końca wojny, przeżywanych dramatów oraz bezwzględnego działania hitlerowców. Druga płyta „Ucieczka przez Bałtyk” poświęcona jest już samej tragedii. Z założenia jest to film katastroficzny, jednak… …twórcom nie udało się odnaleźć w tym gatunku. Aby w pewien sposób urozmaicić treść, został w nią wpleciony miłosny wątek pomiędzy kapitanem statku Helmutem Kehdingiem a pielęgniarką Eriką Galetschsky. Ten romantyczny motyw, według mnie nieopatrznie, wdarł się na pierwszy plan, przyćmiewając prawdziwy sens produkcji, która jak na swoją rangę ma wiele do zaoferowania widzowi.
Można by pomyśleć, że film naszych zachodnich sąsiadów, opowiadający ich własne dzieje będzie propagandową bajką, ukrywającą prawdy II Wojny Światowej. Na szczęście ubarwień, zwłaszcza tych kłamliwych jest niewiele. Szkoda tylko, że pominięte zostało wszystko co polskie – na przykład użyto niemieckojęzycznych nazw naszych portów. Pamiętać należy, że wrak Gustolffa spoczywa niedaleko Ustki, gdzie pochowano część ofiar katastrofy, podobno w tajemnicy.
Oceniając „Gustloff – rejs ku śmierci” pod względem długości, treści i sposobu realizacji mogę polecić go uwadze miłośników kina katastroficznego. Główną zaletą filmu jest fakt, że przedstawia on skrawek historii, o której wiemy tak mało. Mamy okazję obejrzeć dobry dramat – wojenny, przedstawiający też historię rodzącego się uczucia. Miłośników takiego kina powinno to zaciekawić, jednak uczulam, że wielkich fajerwerków nie doświadczą.