Tomasz Lengren: Po latach odkrył powołanie
07.03.2015 | aktual.: 22.03.2017 17:59
Mógł zostać jednym z najlepszych polskich aktorów, ale te ambitne plany pokrzyżował mu despotyczny ojciec. Tomasz Lengren, niezwykle obiecujący, utalentowany na wielu polach artysta, zbyt długo krył się w cieniu sławnego rodzica, cenionego grafika, rysownika, karykaturzysty i twórcy komiksowego Profesora Filutka.
Mógł zostać jednym z najlepszych polskich aktorów, ale te ambitne plany pokrzyżował mu despotyczny ojciec.
Tomasz Lengren, niezwykle obiecujący, utalentowany na wielu polach artysta, zbyt długo krył się w cieniu sławnego rodzica, cenionego grafika, rysownika, karykaturzysty i twórcy komiksowego Profesora Filutka.
Dopiero po wielu latach zdołał odkryć swoją ścieżkę i powołanie. Choć zazwyczaj występował na drugim planie, nie sposób było nie dostrzec jego talentu; pozostawił po sobie również nakręcony w latach 70. i 80. zbiór filmów dokumentalnych, w których krytycznie oceniał ówczesną rzeczywistość.
Zmarł 7 lat temu, przegrywając walkę z chorobą nowotworową.
Rodzina naznaczona wojną
Urodził się 7 marca 1945 roku w Lublinie, ale dzieciństwo spędził w Warszawie. Jego siostra Katarzyna wspominała, że ich rodzice byli ludźmi okaleczonymi przez wojnę, która odcisnęła na nich swoje piętno.
- Matka była pielęgniarką i sanitariuszką, ojciec mieszkał w Toruniu i poznali się, gdy ranny leżał w szpitalu – opowiadała w wywiadzie dla Wysokich Obcasów. - Potracili przyjaciół i po wojnie żyli jak hipisi, z dnia na dzień. Wszystko przejadali, nie chcieli niczego posiadać, uważali, że to nie ma sensu, bo za chwilę ktoś ich wysiedli. Dodawała, że już od najmłodszych lat ona i Tomasz byli zdani sami na siebie, bo rodzice nie radzili sobie ze swoimi obowiązkami.
- Sami byli dziećmi. Zajmowali się ucieczką od rzeczywistości albo zabawą.My z bratem byliśmy od nich starsi.
''Król Bul to mój tatuś''
Utrzymanie w ryzach całej rodziny spoczęło na barkach nastoletniej Katarzyny. Po latach napisała scenariusz do przedstawienia „Król Bul”, opowiadający o kapryśnym władcy, który wyżywa się na swoich poddanych.
- Opisałam w nim swoją rodzinę – mówiła w wWysokich Obcasach. - Król Bul to mój egocentryczny tatuś. W domu ojciec nierzadko potrafił zmienić się w tyrana.
- Uroczy na zewnątrz, wieczny dowcipniś, co wszystko traktuje lekko, musiał to gdzieś odreagować. Nazywaliśmy go nie humorystą, ale humorzystą – dodawała, wspominając, że rodzice ciągle się kłócili i byli do tego stopnia oderwani od rzeczywistości, że nie zorientowali się nawet, że Tomasz ma problemy ze wzrokiem. Dopiero gdy chłopiec niemal oślepł, zaprowadzono go do lekarza.
Zły ojcowski wpływ
To właśnie władczy i despotyczny ojciec miał największy wpływ na syna, przelewając na niego swoje poglądy i frustracje. I to przez niego, jak twierdziła Katarzyna, jej stosunku z bratem nieco się pogorszyły.
- Zakładał, że kobiety są głupie – mówiła w Wysokich Obcasach o swoim ojcu. - Jego zdaniem kobiety ładne były trochę mądrzejsze, a grube czy starsze od razu głupsze. Braku szacunku do kobiet uczył mojego brata. Siedzieli przed telewizorem i mówili: 'O, jaka gruba! Patrz, jak się ubrała. A jakie ma nogi'. Nie myśleli, że tego słucham. I ta dwoistość, że są szarmanccy i panie całują w rękę, i mówią komplement, a potem powiedzą: 'Gruba baba', spowodowała, że do facetów nie mam zaufania. Słuchałam i we mnie zapadało. To był rodzaj arabskiego domu - kobiety podają do stołu. Mężczyźni siedzą i mówią: 'Sól!' - oburzała się. - Dwóch dowcipnych i przystojnych facetów siedziało przy stole i rozkazywało, a my z matką biegałyśmy do kuchni i z powrotem. Ich życzenie było naszą przyjemnością. Nasi panowie nie byli damskimi bokserami i nie bałyśmy się ich, ale robiłyśmy, co chcieli. Ich głupie zdanie było najważniejsze, a często na niczym się nie znali.
''To taki niemęski zawód''
To właśnie przez ojca, który wpajał synowi, że kobieta jest po to, aby pracować i zaspokajać mężczyznę, Tomasz miał problemy ze stworzeniem w przyszłości normalnego związku. - Nie był odpowiedzialny w stosunku do kobiet. Mówił, że je uwielbia i nie może bez nich żyć, ale nie powodował, że kobietom żyło się lepiej, tylko gorzej. Jeżeli kobieta nim się opiekowała, było dobrze. Jeżeli nie, konstrukcja padała – mówiła w Wysokich Obcasach Katarzyna.
I to również ojciec sprawił, że młody Lengren porzucił swoje marzenia o pójściu do szkoły aktorskiej, co w perspektywie pokrzyżowało jego plany zrobienia wielkiej kariery. - Był świetnym aktorem, tylko tatuś mu popsuł szyki, bo chciał iść do szkoły teatralnej, a ojciec: „To taki niemęski zawód'”, jakby rysowanie Filutków było męskie – irytowała się jego siostra.
Zmarnowana szansa
Zamiast do PWST, Lengren zdecydował się więc na ASP; dopiero później, otrzymawszy dyplom, zdecydował się realizować swoją pasję i zapisał się na wydział reżyserski w łódzkiej filmówce. Na ekranie zadebiutował późno, bo dopiero w 1976 roku, ale szybko udowodnił, że chociaż nie miał aktorskiego wykształcenia, mógł spokojnie konkurować z najlepszymi absolwentami szkoły teatralnej.
Mimo to obsadzano go głównie w epizodach – choć Lengren niejednokrotnie udowodnił, że nawet z najmniejszej rólki potrafi uczynić arcydzieło. Dopiero Piotr Andrejew dał mu szansę zabłyśnięcia na pierwszym planie, obsadzając go w swoim „Klinczu”.
''Pił, palił...''
Jego wkład w kulturę często pozostaje niedoceniony.* W połowie lat 70. Lengren zaczął kręcić dokumenty, w których krytycznie przyglądał się rzeczywistości i społeczeństwu; stworzył również cykl „Portret współczesnej prozy polskiej”. Wyreżyserował film „Choinka strachu”, asystował Piwowskiemu przy „Rejsie”. Z czasem grywał coraz mniej, zadowalając się gościnnymi występami w serialach. Niestety, *wkrótce odbił się na nim intensywny i wykańczający tryb życia.
- Brat pił, palił, przez rok kaszlał i nie poszedł do lekarza, i wyhodował raka – mówiła w Wysokich Obcasach jego siostra.
Nie udało się go uratować. Zmarł 9 lipca 2008 roku, osieracając córkę.
- Niestety, nie mamy już żadnego męskiego przedstawiciela rodziny i nazwisko pewnie niedługo zniknie – mówiła Katarzyna Lengren w Super Expressie. - Zdaje się, że na tym skończy się nasz ród.
(sm/gb)