Trwa ładowanie...
19-07-2000 02:00

Trzydzieści lat minęło

Trzydzieści lat minęło
d1bufl8
d1bufl8

Krystyna Prońko - znana zwolennikom zarówno muzyki rozrywkowej, jak i jazzowej, a nawet rockowej - obchodzi w tym roku imponujący jubileusz trzydziestolecia pracy artystycznej, choć specjalnych obchodów nie zapowiada...
Jan Skaradziński: Jak się pani czuje jako jubilatka?
Krystyna Prońko: Nie specjalnie lubię jubileusze.
J.S.: Będą jakieś obchody trzydziestolecia?
K.P.: Nie będzie, choć w pewnym momencie chciałam, żeby były, i zaproponowałam telewizji specjalny koncert na festiwalu w Opolu. Usłyszałam jednak, że organizatorzy nie przewidują podobnych imprez. A później dowiedziałam się o zaplanowanych na festiwal jubileuszach Ewy Bem, Eleni i kogoś tam jeszcze... Dlatego już przestałam myśleć o swoim jubileuszu. Zaznaczę go chyba tylko wydaniem składanki przebojów.
J.S.: Niech jednak, choćby na potrzeby tej rozmowy, pomyśli pani o minionych trzydziestu latach. A jubileusze skłaniają do wspomnień, podsumowań... Zgodzi się pani z opinią, że jej najlepsza płyta to "Krystyna Prońko", w wersji kompaktowej znana jako "Jesteś lekiem na całe zło"?
K.P.: To jedna z moich najlepszych płyt. Zawiera kilka świetnych piosenek, w tym oczywiście tytułową, do dziś prowokującą pytania, o kim ja w niej śpiewam. Niektórzy podkładali sobie przeróżne postaci, z Lechem Wałęsą, generałem Jaruzelskim i papieżem włącznie! A ja tak naprawdę nigdy nie zastanawiałam się, kto jest bohaterem tekstu... Ale oprócz wspomnianej płyty bardzo lubię jeszcze "Deszcz w Cisnej" i wyprodukowaną przez siebie "Złość".
J.S.: Z czego w ciągu tych trzydziestu lat jest pani najbardziej zadowolona?
K.P.: Z tego, że udało mi się rzucić palenie... A jeśli chodzi o sprawy zawodowe, bardzo cenię sobie zachowanie niezależności, czyli uniknięcie podporządkowania którejś z dużych wytwórni płytowych. W ten sposób ktoś, kto jeszcze niedawno handlował np. komputerami, nie dyktuje mi co mam śpiewać, a czego nie, jak się ubierać, z kim rozmawiać itd.
J.S.: A czego się pani nie udało osiągnąć?
K.P.: Och, wielu rzeczy - np. zrobić karierę międzynarodową, bo koncerty dla Polonii, które daję do dziś, to żadna kariera. Nie udało mi się też zaśpiewać kilku piosenek. Do jakich poważnie przymierzałam się, np. "Autobiografii" później nagranej przez Perfect. Tutaj zabrakło mi siły przebicia, ale na pewno nie zabrakło intuicji.
J.S.: Czy funkcjonowanie gdzieś na pograniczu sceny popowej i jazzowej pomagało pani czy raczej przeszkadzało?
K.P.: Przeszkadzało. Ale ja lubię i jeden, i drugi gatunek, a już najbardziej lubię ich zderzenie - co nie wszyscy akceptują... Część publiczności uważała mnie za wokalistkę jazzową, a ludzie generalnie nie przepadają za jazzem; natomiast środowisko jazzowe w ogóle mnie nie uznaje. Ale dzięki temu osiągnęłam muzyczną swobodę. Zresztą ja nie potrafię udawać na scenie!
J.S.: Czy rockowe epizody w karierze - krótka współpraca z Czesławem Niemenem, Januszem Panasewiczem i grupą Dżem - mają dla pani znaczenie?
K.P.: Mają! A współpraca z Czesławem wcale nie była krótka, gdyż trwała półtora roku. W duecie z Januszem wyśpiewaliśmy spory przebój - "Firma ja i ty". Natomiast o występie z Dżemem marzyłam od dawna i dlatego bardzo się ucieszyłam, że koledzy zaprosili mnie do koncertu pamięci Ryszarda Riedla. Generalnie pokazałam, iż potrafię zaśpiewać również rocka, choć oczywiście nie interesują mnie wszystkie jego odmiany - zwłaszcza heavy metal.
J.S.: Czym otworzy pani drugie trzydziestolecie?
K.P.: Jeszcze nie wiem, może po prostu płytą z nowymi piosenkami.

d1bufl8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1bufl8