Uciec – ale dokąd?
„Essential Killing” – ten tytuł mówi wszystko. W dwóch słowach udało się trafnie przedstawić istotę filmu, streścić jego fabułę. „Essential” po angielsku oznacza coś niezbędnego, koniecznego, a „killing” to nic innego jak zabijanie. Główny bohater bowiem po prostu musi zabijać, bo jest to dla niego warunek konieczny do przeżycia.
25.03.2011 11:15
Najnowszy film Jerzego Skolimowskiego (który po długiej przerwie powrócił do reżyserii w 2008 roku filmem „Cztery noce z Anną”) to dzieło zaangażowane politycznie, jednak skupiające się na indywidualnych przeżyciach jednostki. Ukazuje losy pewnego Araba, ściganego przez wojska „koalicji antyterrorystycznej”. Nie znamy jego imienia, nie wiemy nawet dokładnie kim jest (w napisach końcowych występuje pod imieniem Mohammed, ale w całym filmie nie pada ani jedno imię czy nazwisko). Wiemy za to, że ukrywa się przed Amerykanami, którzy uważają go za terrorystę i to wysoko postawionego w hierarchii. Spotykamy go, gdy broniąc się przed schwytaniem gdzieś prawdopodobnie w afgańskim wąwozie, zabija trzech żołnierzy. Nic mu to jednak nie pomaga, ponieważ i tak zostaje uwięziony. Spotyka go los wielu innych, pozbawionych praw skazanych Arabów. Następujące w tym momencie sekwencje filmu są bezpośrednim oskarżeniem rzuconym pod adresem władz amerykańskich. Twórcy nie bali się pokazać tego, o czym wiele mówiły media, a
czemu oficjalny establishment koalicji (w tym państwa – sojusznicy Stanów Zjednoczonych) głośno zaprzeczał. Skolimowski na przykładzie Mohammeda ukazał sposób traktowania więźniów przez żołnierzy, ich brutalność i okrucieństwo. Arabowie nie są traktowani jak ludzie, ale jak zwierzęta. Bije się ich, torturuje, skuwa w łańcuchy, przenosi z miejsca na miejsce w kapturach, ciągle szarpie i popycha. W końcu wywozi się ich gdzieś w jakieś odległe, obce miejsca, np. do tajnych więzień na terenach Europy Środkowo – Wschodniej. I tu twórcy nie bali się umieścić akcji filmu na terenie pewnego znanego nam kraju – wystarczy posłuchać języka, jakim mówią żołnierze, a patem spotykani przez Mohammeda tubylcy, by wiedzieć, jakie to państwo.
Podczas transportu więźniów dochodzi do wypadku, jeden z samochodów konwoju wypada z trasy i rozbija się. Przewożony nim Mohammed nieoczekiwanie znajduje się na wolności i nie zastanawia się długo. W pierwszym odruchu zaczyna uciekać i dopiero po jakimś czasie zaczyna zastanawiać się nad swoim położeniem. Nie ma najmniejszego pojęcia, gdzie się znalazł. Dokoła niego rozpościera się las, jest ciemna noc, przeraźliwie zimno, w dodatku wszędzie leży śnieg. Mohammed wie, że wywieziono go daleko, daleko od rodzinnych stron, w miejsce, gdzie panuje zupełnie inny klimat. Przerażony tym faktem postanawia wracać na miejsce wypadku i poddać się. Ale tam po raz kolejny dochodzi do głosu jego instynkt. Pod wpływem impulsu zabija zastałych na miejscu strażników i dzięki temu zdobywa odpowiednie ubranie, trochę żywności i broń. Teraz pojawia się przed nim szansa ucieczki. Wie, że będą go tropić i ścigać, ale budzi się w nim powoli i potężnieje z każdą chwilą wola przetrwania. Pragnienie wolności każe mu biec poprzez
śnieg, przedzierać się przez zarośla, pokonywać każdą przeszkodę. Mohammed zrobi wszystko, by przeżyć. Żeby uzyskać pożywienie, będzie jadł korę z drzew, nieznane mu jagody, które mogą być trujące, a nawet nie zawaha się zdobyć pokarmu od karmiącej dziecko kobiety! I zabije każdego, kto stanie mu na drodze.
Mimo tego, że jest mordercą, zbiegłym więźniem, który nie ma nic do stracenia, nie zabija jednak z zimną krwią. Każdy czyn, który popełnia, podyktowany jest koniecznością. Mohammed nie jest złym człowiekiem – w jego snach i majakach, gdy pada gdzieś wycieńczony ze zmęczenia i zimna, można odnaleźć ślady wrażliwość, jakieś wspomnienia ciepłego miejsca, domu i kobiety. On jest po prostu zmuszony do tego wszystkiego. Przeżywa dylematy moralne, ciąży mu sumienie i czasem aż wstyd mu samego siebie. Gdy zmuszony jest zakłuć nożem tropiącego psa – ma aż łzy w oczach. Uderza zwierzę ze złością – nie na psa, ale na siebie, na świat, który zmusza go do najokropniejszych czynów. I właśnie dlatego nie możemy go całkowicie potępiać. Reżyser ukazał swojego bohatera w taki sposób, że poprzez jego anonimowość możemy sami zastanowić się, jak postępowalibyśmy w takiej sytuacji. Jak zachowalibyśmy się na jego miejscu? Mohammed zaczyna budzić w nas jeśli nie sympatię (bo o nią trudno), ale co najmniej litość i - co
najważniejsze - zrozumienie. Człowiek, który znalazł się w takiej sytuacji, brutalnie traktowany, zdesperowany, ścigany jak zwierzę, zostaje doprowadzony do ostateczności. Podejmie każdą próbę ucieczki, nawet gdy wie, że jest bez szans, daleko od domu, rodziny, przyjaciół, na wrogim, obcym terenie, otoczony prześladowcami. I dlatego nie dziwi nas, co Mohammed robi, by przeżyć. Może nawet życzymy po cichu, by mu się udało. A przecież to jest ktoś, kogo współczesny, nasz „zachodni” świat postrzega jako największe zagrożenie – symbol zła. Ale w Mohammedzie dostrzegamy jedynie człowieka. I dlatego w pełni rozumiemy reakcję kobiety (występującą w napisach jako Margaret), która w zwykłym ludzkim odruchu pomaga mu, doskonale wiedząc, że jest on poszukiwanym przestępcą.
O „Essential Killing” dosyć głośno było w Europie i na świecie. Nagrody na festiwalu w Wenecji i oficjalne pokazy w Toronto, Londynie i Tokyo mówią same za siebie. Oczywiście film nie mógł się spodobać Amerykanom (bo przecież tylko oni sami mogą siebie o cos oskarżać), ale też nie jest to obraz komercyjny. Jest to niewielki, ale znaczący tryumf kina niezależnego (budżet wyniósł niewiele ponad 3 miliony dolarów, współfinansowany był m. in. przez instytuty filmowe z Polski, Irlandii i Norwegii) i na pewno największy sukces polskiej kinematografii w ostatnich latach.
Nie jest to oczywiście produkcja lekka i przyjemna. Skolimowski nakręcił brutalny, pełen przemocy i ciężki film. Ukazuje w nim dramat jednostki doprowadzonej do ekstremalnych zachowań. Niezwykłą kreację stworzył tu Vincent Gallo, jeden z najciekawszych i najbardziej kontrowersyjnych współczesnych aktorów. Ten artysta, muzyk i twórca filmowy, sprawiający wiele kłopotów reżyserom, z którymi współpracuje, zagrał nadzwyczaj przekonująco. W całym filmie nie wypowiedział praktycznie żadnego słowa, ale swoją ekspresyjną grą, mimiką twarzy i gestykulacją zdołał odmalować całą gamę przeżyć i emocji swojej postaci. To była na pewno jedna z najlepszych kreacji aktorskich w 2010 roku.
„Essential Killing” zostało nakręcone minimalistycznymi środkami. Jest to film surowy i niewyszukany estetycznie, ale za to obdarzony ogromną siłą ekspresji. Opiera się w zasadzie na jednym aktorze. Pozostałe elementy filmu stanowią ilustrację lub jedynie tło, na którym rozgrywają się losy bohatera. Zdjęcia przyrody, nawet te najpiękniejsze, jak niebo o zachodzie słońca, strumienie czy śnieg błyszczący w słońcu – stanowią kontrast z sytuacją bohatera. Muzyka podkreśla nastrój niepokoju i grozy. Skolimowski mistrzowsko opracował stronę wizualną filmu w taki sposób, by ukazany świat zewnętrzny doskonale współgrał z intymnymi przeżyciami i emocjami pierwszoplanowej postaci. Pozwala to bardziej skupić się na tych elementach i wczuć w sytuację bohatera.
„Essential Killing” to jeden z najważniejszych filmów ostatnich lat, poruszających kwestie polityczne i problemy współczesnego świata, a zarazem uniwersalna, kameralna przypowieść o człowieku doprowadzonym do ostateczności.