Uciekli z reżimu. Za ten film grozi im więzienie
Religijny fundamentalizm w Iranie tylko w ostatnich latach doprowadził do tysięcy aresztowań, wieloletnich wyroków czy egzekucji. Nieraz zaważył też na rozpadzie rodzinnych więzi, o czym opowiada nominowany do Oscara film "Nasienie świętej figi". Jego twórców może spotkać za to surowa kara.
W świetle wydarzeń za naszą najbliższą wschodnią granicą coraz mniej uwagi poświęcamy skutkom reżimu dalszych krajów. Ale irańscy filmowcy niestrudzenie, w ukryciu przed władzami, kręcą kolejne produkcje o swoim zbuntowanym społeczeństwie i pokazują je reszcie świata. "Nasienie świętej figi" Mohammada Rasoulofa miało premierę na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes, którego jury postanowiło wyróżnić twórców dwiema nagrodami. Teraz walczy o Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Choć z czysto technicznego punktu widzenia nie jest to produkcja pozbawiona wad, żar podejmowanej dyskusji nie pozwala przejść obok "Nasienia" obojętnie.
Iman (Missagh Zareh) wraz z rodziną ma zacząć nowy, lepszy rozdział życia. Oto z niestrudzonego obrońcy awansował na sędziego śledczego, co dla jego najbliższych oznacza awans społeczny. Żona Najmeh (Soheila Golestani) nie posiada się z radości na przeprowadzkę do lepszej dzielnicy, uzyskaniu większego mieszkania i uznania w oczach bliskiego towarzystwa. Jednak ich córki nie są tym faktem aż tak zachwycone, zwłaszcza że stawia się przed nimi wymagania dotyczące zachowania większego dystansu wobec znajomych i ukrywania prywatności w mediach społecznościowych. Takie kroki bezpieczeństwa mają uchronić je przed atakiem czy porwaniem ze względu na pracę ojca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nasienie świętej figi” - zwiastun PL
Nastoletnie Rezvan (Mahsa Rostami) i Sana (Setareh Maleki) nie zamierzają tak łatwo poddać się nowym regułom gry. Między nimi a postawą matki widać przepaść - o ile Najmeh potrafi przejść do porządku dziennego nad faktem, że jej mąż tuż po awansie ma bez procesu podpisać wyrok śmierci na opozycjonistę, tak siostry z narastającą złością przyglądają się filmikom z ulic Teheranu, gdzie trwają protesty po śmiertelnym pobiciu studentki. Są świadome tego, że mogłaby je spotkać równie bezpodstawna agresja.
Reżyser posługuje się dokumentalnymi materiałami będącymi pokłosiem sytuacji z września 2022 roku, gdy 22-letnia Mahsa Amina została zatrzymana przez policję obyczajową z powodu niewystarczająco zasłoniętych włosów. Młodą kobietę brutalnie pobito, w wyniku czego zmarła. Tysiące młodych osób wyszło wówczas na ulice Iranu, buntując się przeciwko reżimowi fundamentalistów.
Jeszcze większy kontrast między pokoleniami rodziców i dzieci unaocznia wątek zagubionej w domu broni sędziego. Dla mężczyzny jest jasne, że któraś z domowniczek musiała mu ją zabrać, choć nie rozumie dlaczego któraś z najbliższych mu kobiet miałaby chcieć jego kompromitacji. Jednak reżyser Mohammad Rasoulof nie dostarcza widzom pogłębionej psychodramy, próby zrozumienia motywacji jednej czy drugiej strony sporu. Obraz dąży do brutalnej eskalacji, bardzo szybko od pozornie zgodnej i szczęśliwej rodziny przeskakujemy do świata oprawców.
I to właśnie aspekt nagłej brutalności narracji może podzielić publiczność. Część zapewne uzna to za niewiarygodną, a przynajmniej mało wyrafinowaną próbę zszokowania widowni, podobnie jak niektórzy mają już dość zamordystycznego stylu Wojciecha Smarzowskiego. Z drugiej strony fabuła "Nasienia świętej figi" nie jest oderwana od rzeczywistości, nie mówi o zamierzchłej historii, tylko o tym, co dzieje się teraz w Iranie, dlatego tak uderzający przekaz nie powinien dziwić. W dobie politycznych wariacji jedynie buntem i krzykiem można zwrócić uwagę reszty świata na rażącą niesprawiedliwość.
O tym, jak palącym problemem jest sytuacja w Iranie, świadczy chociażby fakt, z jaką opresją mierzą się filmowcy. Na reżyserze "Nasienia" ciąży ośmioletni wyrok po latach prześladowań i brutalnych przesłuchań. W zeszłym roku uciekł z kraju do Niemiec. Jego śladem musiały podążyć też dwie młode aktorki, ścigane za występowanie bez hidżabu, a ich filmowa matka ma zakaz opuszczania Iranu. Z represjami mierzą się też pozostali członkowie ekipy. Wszystkim zarzuca się propagandę przeciwko reżimowi irańskiemu i promowanie niemoralności w filmach.
– Irańskie władze czekają na wydanie wyroków skazujących aż do ceremonii rozdania Oscarów. Potem może wydarzyć się wszystko – powiedział reżyser filmu podczas kampanii oscarowej.
Choć faworytem w kategorii film międzynarodowy jest "Emilia Perez", przez skandal związany z odtwórczynią głównej roli, rosną szanse irańskiej produkcji. Laureatów 97. nagród Akademii poznamy w nocy z 2 na 3 marca.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski