Nominowana do Oscara "Virunga" opowiada o grupie strażników Parku Narodowego Wirunga we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga, którzy poświęcają swoje życie ochronie goryli górskich. Dokument Orlanda von Einsiedela przełamuje stereotypy na temat Afryki i trzyma w napięciu mocniej niż niejeden thriller.
Wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO Park Narodowy Wirunga został założony 90 lat temu. To najstarszy park narodowy w Afryce i największy skarb Demokratycznej Republiki Konga – dom dla blisko tysiąca gatunków ptaków, gadów i ssaków, w tym zagrożonych wyginięciem goryli górskich, cel wypraw turystów z całego świata. Strażnicy i opiekunowie zwierząt swoją pracę traktują jak misję. „Mam dwie rodziny – ludzką i zwierzęcą”, mówi otwarcie w jednej ze scen André Bauma, który zajmuje się osieroconymi gorylami. On i jemu podobni zapaleńcy są przekonani że park to najlepsza inwestycja w przyszłość kraju, wciąż zmagającego się z wojenną traumą. Dla ochrony afrykańskiej przyrody są gotowi oddać życie.
Film Einsiedela otwiera scena pogrzebu jednego ze strażników. Żałobnicy nazywają zmarłego „bohaterem, który zginął za przyszłość Kongo”. Do tej pory w obronie Wirungi oddało życie blisko 130 mężczyzn. Niestabilna sytuacja w regionie doprowadziła do nasilenia kłusownictwa, a leśne tereny regularnie są przejmowane przez uzbrojonych rebeliantów. Kilka lat temu parkiem zainteresowały się również zagraniczne koncerny poszukujące w regionie złóż ropy naftowej. „Virunga” opowiada o zmaganiach z brytyjską firmą Soco, która, napędzana chęcią zysku, chce doprowadzić do zamknięcia parku. W zamian inwestorzy obiecują szkoły, drogi i możliwość przekształcenia lasów w tereny rolne. Wbrew pozorom plany Soco są nie na rękę nie tylko obrońcom przyrody. To zamach na przyszłość Konga, dla którego turystyka jest ważną, jeśli nie najważniejszą częścią gospodarki (organizacja WWF szacuje, że roczne przychody pochodzące wyłącznie z obserwacji goryli górskich wynosiłyby około 30 milionów dolarów) Odwierty mogłyby zanieczyścić wodę
w leżącym nieopodal Wirungi jeziorze Edwarda i pozbawić miejscowych rybaków źródła utrzymania.
Einsiedel łączy w swoim filmie reportażową formułę z konwencją dokumentalnego thrillera. Z pomocą francuskiej reporterki Mélanie Gouby reżyser prowadzi dziennikarskie śledztwo mające na celu ujawnienie nieczystych intencji Soco. Majestatyczne ujęcia parku i żyjących w nim zwierząt przecina rozedrganymi fragmentami nagrań z ukrytej kamery. Ekipa często znajduje się w samym środku dramatycznych wydarzeń. Kamera operatora Franklina Dowa uwiecznia uciekinierów z przejętych przez rebeliantów wiosek, ciała zabitych zwierząt. Kilka razy uchyla się przed hukiem wystrzału.
„Virunga” to jeden z tych filmów, który zostaje w głowie na długo po obejrzeniu. Seans dokumentu Einsiedela to gorzka lekcja afrykańskiej historii naznaczonej piętnem kolonializmu i wyniszczających wojen. To chwytające za gardło świadectwo bezpardonowej walki o przyszłość kraju i kino społecznie zaangażowane w najlepszym wydaniu.
Ocena: 8/10