Wielka ucieczka z obozu zagłady opowiedziana na nowo. "Sobibór" w kinach od 11 maja

Realizacji filmu podjął się rosyjski filmowiec, który wcielił się w główną rolę bohaterskiego rodaka. To dzięki niemu z Sobiboru udało się uciec połowie wszystkich więźniów, którzy woleli zginąć w walce zamiast w komorze gazowej.

Wielka ucieczka z obozu zagłady opowiedziana na nowo. "Sobibór" w kinach od 11 maja
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

09.05.2018 | aktual.: 09.05.2018 14:19

11 maja do polskich kin wchodzi "Sobibór" Konstantina Chabienskiego, rosyjskiego aktora i reżysera, który postanowił przypomnieć niezwykłą historię powstania w niemieckim obozie zagłady z października 1943 r. Premierowy pokaz odbył się pod koniec kwietnia w Warszawie, gdzie Chabienski mówił:

- Bardzo się cieszę, że premiera naszego filmu odbywa się właśnie w Polsce. Właśnie tu rozgrywały się wydarzenia, które pokazaliśmy. Nie jest to tylko lokalna historia Polski, ale całej ludzkości – podkreślił 46-letni filmowiec z Petersburga.

Chabienski nie tylko wyreżyserował "Sobibór", ale także odegrał główną rolę Aleksandra Pieczerskiego. Oficera Armii Czerwonej, bez którego ucieczka z obozu zagłady około 300 więźniów nie byłaby możliwa.

Przez 75 lat historia buntu w Sobiborze (woj. lubelskie) została doskonale udokumentowana, nie tylko dzięki pracy archeologów, ale przede wszystkim za sprawą uciekinierów, którzy spisali swoje wspomnienia. Pierwsze opracowanie tej historii pojawiło się już w 1945 r., kiedy Pieczerski opowiedział o powstaniu Pawłowi Antokolskiemu i Wieniaminowi Kawierinowi. Swoją wersję wydarzeń opisali także Tomasz Blatt i Stanisław "Szlomo" Szmajzner. W 1982 r. Richard Rashke wydał książkę "Ucieczka z Sobiboru", która zawierała zapisy rozmów z naocznymi świadkami i uczestnikami powstania. 5 lat później amerykańska telewizja nakręciła film fabularny pod tym samym tytułem z Joanną Pacułą i Rutgerem Hauerem w roli Pieczerskiego.

"Ucieczka z Sobiboru" była wierna faktom i relacjom świadków. Konstantin Chabienski na warszawskiej premierze powiedział wprost, że nie był w miejscu, gdzie znajdował się tytułowy obóz zagłady, a Polskę odwiedził teraz pierwszy raz od 15 lat. Zdjęcia do jego filmu powstawały w Kownie, gdzie postawiono replikę obozu. Nie należy się jednak spodziewać, że jego "Sobibór" to fikcja inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Wręcz przeciwnie. Po 31 latach od premiery "Ucieczki z Sobiboru" udało się dotrzeć do wcześniej nieznanych faktów i relacji świadków. Współczesne prace archeologiczne również poszerzyły naszą wiedzę na temat obozu, w którym już w 1942 r. dochodziło do ucieczek. W 2013 r. odkryto m.in. pozostałości tunelu wykopanego przez więźniów.

Obraz
© Materiały prasowe

W tym kontekście przywiązanie do faktów i opowiadanie prawdziwej historii ludzi znanych z imienia i nazwiska to ogromna zaleta "Sobiboru". Akcja filmu rozgrywa się na przestrzeni kilku tygodni, pokazuje przybycie nowych więźniów z Aleksandrem Pieczerskim na czele, koszmar życia obozowego i beznadziejną walkę o przeżycie. Przed pojawieniem się dowódcy październikowego buntu w Sobiborze dochodziło do prób ucieczki (czasem skutecznych) i stawiania oporu oprawcom, ale w większości przypadków kończyły się one zamordowaniem wszystkich buntowników. Oprócz tego dochodziło do egzekucji 10 więźniów podciąganych do odpowiedzialności po ucieczce jednego Żyda.

W takich okolicznościach masowe powstanie kierowane przez Pieczerskiego i Leona Feldhendlera, polskiego Żyda, było ostatnią deską ratunku, której chwyciło się 500-600 więźniów obecnych wówczas w obozie. Z życiem uszło około 300. Wojnę przeżyło 47 znanych z nazwiska i kilkunastu anonimowych Żydów.

W międzynarodowej obsadzie "Sobiboru" oprócz Chabienskiego pojawili się Michalina Olszańska, Mikołaj Krawczyk, Kacper Olszewski, zaś w rolę dowódcy obozu Karla Frenzla wcielił się Christopher Lambert. Przedwojenny stolarz, który stał się SS-manem, przeżył wojnę i usłyszał wyrok dożywocia za zamordowanie 9 Żydów i współudział w zagładzie 150 tys. osób. W latach 80. spotkał się z Tomaszem Blattem, któremu udało się uciec z Sobiboru i udzielił mu wywiadu. Frenzel dożył 85 lat, ostatnie 10 spędzając w domu spokojnej starości w Hanowerze.

Obraz
© Materiały prasowe

Innym znanym oprawcą ukazanym w filmie był Gustav Wagner, który w przeciwieństwie do Frenzla nie został postawiony przed sądem. Po wojnie osiadł w Brazylii, gdzie żył spokojnie aż do 1978 r. Na jego trop natknął się w końcu "łowca nazistów" Szymon Wiesenthal. Mając w pamięci zatrzymanie Adolfa Eichmanna i wywiezienie go do Izraela w 1960 r., Wagner sam zgłosił się na policję prosząc o ochronę. Niewiele mu to dało, gdyż na posterunku zjawił się również Stanisław Szmajzner, uciekinier z Sobiboru, który rozpoznał Wagnera i doprowadził do jego zatrzymania. Hitlerowiec spędził kolejny rok w brazylijskim szpitalu psychiatrycznym.

W tamtym czasie udzielił wywiadu BBC, mówiąc wprost, że nie ma wyrzutów sumienia po tym, co zrobił w latach 40. - To była po prostu kolejna praca. Wieczorem nigdy o tym nie rozmawialiśmy, tylko piliśmy alkohol lub graliśmy w karty – mówił 68-latek z wizją dożywocia.

Wagner wyszedł na wolność w czerwcu 1979 r. po odrzuceniu przez brazylijski sąd kilku wniosków o ekstradycję. Wydania hitlerowca domagały się władze PRL, Austrii, Izraela i RFN. Z bezkarności cieszył się przez kolejnych kilkanaście miesięcy – w październiku 1980 r. ciało Wagnera zostało znaleziono w jego domu. Oficjalną przyczyną śmierci było samobójstwo, choć nie brakuje opinii, że do zgonu 69-latka przyczynił się Szmajzner, który zmarł 9 lat później.

Obraz
© Materiały prasowe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)