Wszystkie odloty Nicolasa Cage'a. Krótka historia o tym, jak zostać memem
Jeśli masz czasem, drogi czytelniku, wrażenie, że pensja przecieka ci przez palce lub że wydajesz za dużo pieniędzy "nie wiadomo na co" i tydzień przed wypłatą orientujesz się, że musisz zacisnąć pasa, to być może poprawi ci humor informacja o tym, jak z finansami osobistymi radził sobie Nicolas Cage. Albo raczej jak sobie z nimi nie radził.
Ten tekst miał być klasyczną sylwetką Nicolasa Cage'a - aktora ze znakomitym dorobkiem. Zdobywcy Oscara za pamiętną kreację w "Zostawić Las Vegas". Gościa, który w latach 90. nie znikał z okładek popularnych magazynów, chadzał do najpopularniejszych talk-showów, mógł przebierać w propozycjach od najznamienitszych reżyserów.
Cage w trakcie kariery współpracował z największymi amerykańskimi twórcami kina swoich czasów: Martinem Scorsese, braćmi Coen, Davidem Lynchem, Johnem Woo, Oliverem Stone'em, Normanem Jewisonem, Spikiem Jonze'em czy Francisem Fordem Coppolą (ten ostatni to prywatnie stryj aktora).
"Nieznośny ciężar wielkiego talentu" (2022) - zwiastun filmu.
Upadek ze szczytu
A potem coś się zmieniło. Cage stał się żartem - niejedna scena z jego udziałem to dziś "memiczny" przebój oglądany na YouTubie dla śmiechu (patrz: moment z pszczołami z horroru "Kult" z 2006 roku). W latach 1988-2003 Cage zdobył osiem nominacji do Oscarów, Złotych Globów i BAFT. Kilka lata później, między 2007 a 2017 rokiem, ten sam gwiazdor zdobył osiem nominacji do Złotych Malin - hollywoodzkich antynagród.
Te ostatnie nie wzięły się znikąd - to efekt niezbyt ostrożnej selekcji ról (delikatnie mówiąc). Innymi słowy: Cage bierze prawdopodobnie każdą propozycję, którą się mu zaoferuje. Dla przykładu: w ostatnich pięciu latach zagrał w 22 produkcjach. I większość z nich to kino raczej niskobudżetowe, które nie trafia nawet na duży ekran.
Dlaczego jedna z największych aktorskich gwiazd kina lat 90. musi grywać w "byle czym"? Powodem są długi oczywiście. Nicolas Cage jest być może ostatecznym dowodem na to, że nie ma takich pieniędzy, których przy odrobinie dobrej woli człowiek nie mógłby wydać.
Jak roztrwonić 200 milionów
"Trzeba mieć fantazję i pieniądze, synku" - powiedział bohater znanej polskiej reklamy z końca lat 90. Nicolasowi Cage'owi przez lata nie brakowało ani jednego, ani drugiego. Dziś została mu najwyżej fantazja, bo pieniądze wydał. I to w jakim stylu!
Różne źródła podają różne sumy, które roztrwonić miał na przestrzeni lat Cage. Zdaniem jednych dziennikarzy było to 150 milionów dolarów, według innych ponad 200 milionów (czyli według obecnego kursu prawie miliard złotych). Gdy do Cage'a dotarło, że jest blisko bankructwa, winę za ten stan rzeczy próbował zrzucać na swojego księgowego.
Prawdopodobnie jednak to nie księgowy namawiał go do kupna trzech wysp (dwóch na Bahamach) za kilkanaście milionów dolarów. Ponad 12 milionów kosztowały go dwa europejskie zamki - jeden w Niemczech, drugi w Anglii. Kolejne miliony gwiazdor włożył w odrestaurowanie nieruchomości - ta pierwsza pochodziła z XI stulecia.
Był taki moment, gdy gwiazdor posiadał 15 rezydencji - w tym "niesławną" (rzekomo nawiedzoną) nowoorleańską LaLaurie, należącą do żyjącej pomiędzy XVIII i XIX stuleciem seryjnej morderczyni niewolników Marie Delphine Macarty. Ale to nie wszystko.
Do listy pamiętnych zakupów Nicolasa Cage'a dodać należy: specjalnie spreparowaną pigmejską głowę, pierwszy komiks o Supermanie (150 tys. dolarów), czaszkę dinozaura (ponad ćwierć miliona dolarów - aktor musiał ją następnie zwrócić rządowi Mongolii, bo okazało się, że była kradziona), trzymetrowy grobowiec czy Lamborghini należące wcześniej do szacha Iranu (prawie pół miliona). Jego kolekcja rzadkich samochodów składała się z 50 wozów. Posiadał też 30 motocykli. A to tylko te zakupy, o których wie opinia publiczna.
Święty Graal na Rhode Island
Historia zakupów Nicolasa Cage'a to niejedyny dowód, który mógłby wskazywać na pewną… ekscentryczność aktora. Dla przykładu: jest on tak wielkim fanem postaci Supermana, że postanowił nazwać swojego syna Kal-El. - Żona chciała nadać mu unikalne imię - tłumaczył później w wywiadzie. - Początkowo pomyślałem o Kyle'u, ale ona odparła, że to musi być coś bardziej niezwykłego i pięknego zarazem. Przypomniałem sobie stare komiksy z Supermanem. Kal-El to jego oryginalne, kryptońskie imię. Oznacza coś dobrego, jest amerykańskie i unikatowe zarazem - wyjaśniał.
Wywiady z Cage'em to generalnie kawał przygody. W rozmowie z Davidem Marchesem z "New York Timesa" aktor opowiadał o poszukiwaniu Świętego Graala, na które udał się lata temu. Cage szukał artefaktu w Anglii - w Glastobury (według tradycji to tam pogrzebany został król Artur) - oraz w Stanach Zjednoczonych.
Te poszukiwania skłoniły gwiazdora do zakupu willi na Rhode Island, bo to w tym stanie (wedle wybitnie mało prawdopodobnej hipotezy) templariusze - zakon chroniący Graala - mieli wznieść XVII-wieczną kamienną wieżę. Cage skarbu nie znalazł, skonstatował za to w wywiadzie: "Czym jest Graal, jeśli nie samą Ziemią? Boskim obiektem jest Ziemia".
Niezwykłe rzeczy wydarzyć się mogą również wtedy, gdy spotka się Cage’a na mieście. Przekonali się o tym imprezowicze w jednym z barów karaoke, w którym aktor zaśpiewał "Purple Rain" Prince'a. A raczej wykrzyczał. Mocno zachrypniętym głosem. Nagranie szybko stało się viralem w sieci i… ciężko je opisać, lepiej je po prostu zobaczyć:
Nicolas Cage Ruins Prince's 'Purple Rain' During Bizarre Karaoke Session
Grzyby z kotem
Cage kocha trzymać w domu zwierzęta, choć rzecz jasna nie takie, jakie hoduje większość ludzkości. W połowie lat 80. zapłacił 150 tysięcy dolarów za ośmiornicę, którą następnie trzymał w domowym akwarium. Podczas promocji drugiej części "Ghost Ridera" rzucił, że inspirację do głównej roli zaczerpnął od swych dwóch kobr królewskich. W ten sposób sąsiedzi dowiedzieli się, że w domu obok znajdują się niebezpieczne węże - w wyniku protestów Cage przeniósł pupili do zoo.
Podobny los spotkał dwugłowego węża, którego aktor kupił za 80 tys. dolarów. Zwierzę z rzadkim schorzeniem trafiło do ogrodu zoologicznego w Nowym Orleanie, bo karmienie go było niezwykle uporczywe - obie głowy miały ze sobą walczyć w jego trakcie. Niezwykły gad przeżył 14 lat. Nicolas chciał mieć jeszcze dwugłowego orła, ale tego nigdy nie udało mu się zdobyć. Miał za to gadającą wronę, którą nauczył bluzgów.
A gdy już Cage posiada "zwyklejsze" zwierzę, to spędza z nim czas na różne niestandardowe sposoby. Dla przykładu aktor wziął kiedyś wraz ze swoim kotem trochę grzybów psylocybinowych (trzeba tu jednak dodać, że nie był to zwyczajny dachowiec, a rzadki kot burmski).
Nieznośny ciężar wielkiego talentu
Dzięki niezwykłemu stylowi życia Nicolas Cage stracił fortunę. Zyskał za to wizerunek ekscentryka, żywego mema i być może najbardziej nieprzewidywalnego aktora w Hollywood. Gościa, po którym spodziewać się można absolutnie wszystkiego, który przyjmie każdą rolę i przed ekranem zrobi wszystko.
Już w piątek na ekrany polskich kin wejdzie "Nieznośny ciężar wielkiego talentu", w którym Nicolas Cage zagrał… samego siebie. Jego bohater to tonący w długach aktor, który - by choć trochę wykaraskać się z problemów - przyjmuje propozycję uczestniczenia w imprezie zorganizowanej przez bogatego fana.
W serwisie Rotten Tomatoes obraz uzyskał bardzo wysoką średnią 92 proc. Jak więc widać: status bankruta Cage potrafi nie tylko spieniężyć, ale i osiągnąć dzięki niemu sukces artystyczny.
To niejedyny taki przypadek w ostatnich latach. Sukcesem artystycznym była też "Świnia" – zaskakujący obraz z gatunku slow cinema o mężczyźnie poszukującym skradzionego, tytułowego pupila. Powszechnie znany wizerunek "szalonego" Cage'a zachęcił do obsadzania go w rolach "obłąkanych" twórców tak jak w "Mandy" czy "Kolor z przestworzy". A to przykłady tylko z trzech ostatnich lat.
Czy to pierwsze symptomy "odbicia" w karierze i wyraźna próba powrotu na szczyt? Niewykluczone, choć trzeba zaznaczyć, że wciąż zdecydowana większość produkcji, w które Cage jest angażowany, to klapy zarówno artystyczne, jak i finansowe.
Na chwilę obecną możliwość pozyskania do jednej z ról Nicolasa Cage'a jest na tyle prosta, że z dużym prawdopodobieństwem udałoby się to niejednemu polskiemu reżyserowi. Powiem więcej: niewykluczone, że to jedyny żyjący zdobywca Oscara znajdujący się w zasięgu Patryka Vegi.
Tym samym warto Nicolasowi Cage'owi życzyć wyjścia z długów, by nie musiał podejmować kolejnych desperackich decyzji. Wyjdzie to na dobre i jemu, i widzom.
Bartek Przybyszewski, Wirtualna Polska.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.