Zabić prezydenta
"Zabić prezydenta" Nielsa Muellera to kolejny popis aktorski Seana Penna na tle bolesnej diagnozy społeczeństwa USA lat 70.
Sam Bicke (Penn) sprzedaje meble biurowe, ale nie jest to szczyt jego marzeń. Nie akceptuje, iż musi wykorzystywać niewiedzę klientów, wciskając im towar po zawyżonej cenie. Nie ma też oparcia w rodzinie - żona próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Także plan stworzenia wspólnie z czarnoskórym kolegą warsztatu samochodowego okazuje się ponad jego siły.
Bohater film nie chce być poniewieranym, nieudolnym człowiekiem, dlatego postanawia ukarać winnych za zło, którego doświadcza. Podobnie jak Robert De Niro w słynnym "Taksówkarzu", Bicke chce po swojemu wymierzyć sprawiedliwość. Jego poczucie bezsilności zamienia się w agresję.
Niels Mueller zrobił znakomity obraz o Ameryce doby kontrkultury, o utracie wiary w prawo, sprawiedliwość, instytucje państwowe, ukazujący media jako niebezpieczne narzędzie propagandy. Na szczególną uwagę zasługuje oczywiście rola Penna, który po mistrzowsku wcielił się w rolę niezrównoważonego, lekko jąkającego się Sama. Jego nerwowy wzrok podkreślony został dodatkowo przez ruch rozedrganej kamery.
"Zabić prezydenta" to chyba zbyt banalny tytuł dla tak porządnego dramatu psychologicznego. To pułapka, w którą wpaść mogą ci, którzy spodziewają się po tym filmie taniej sensacyjnej rozrywki.