Zawiodła 'filmowa kuchnia'
Ten sam tytuł, co u Davida Finchera. Te same wydarzenia u podstaw scenariusza. Nawet podobny pomysł na zbudowanie intrygi. Ale dwa „Zodiaki“ dzieli autentyczna przepaść. I wcale nie dlatego, że Fincher zrobił film dla kin, a „Zodiak“ jest produkcją telewizyjną.
20.03.2009 16:03
Podobnie jak u Finchera, we wcześniejszym o dwa lata telewizyjnym „Zodiaku“ intryga zbudowana została wokół serii brutalnych morderstw, do których doszło w Kalifornii na przełomie lat 60. i 70. Fincher pokazał jak śledztwo w sprawie tych zbrodni wpłynęło na życie policjantów i reporterów (morderca wysyłał listy do najpopularniejszych kalifornijskich gazet). Tym samym tropem poszedł także twórca telewizyjnego „Zodiaku“ – producent i reżyser Alexander Bulkeley.
Znawcy tematu wytknęli temu "Zodiakowi" szereg błędów merytorycznych i pominięcie ważnych szczegółów (zabrakło m. in. jednej z najważniejszych osób prowadzących dochodzenie). Oczywiście film rządzi się swoimi prawami. Dla dobra fabuły można wprowadzać zmiany.
Ale scenariusz jako taki musi się wybronić – dramaturgią, konstrukcją, spiętrzeniem emocji. Wydawałoby się, że „Zodiak“ to samograj. Opowiada przecież sensacyjną historię, która mimo upływu tylu lat wciąż pasjonuje Amerykanów. Jednak robi to w sposób szalenie nieudolny. Film Bulkeleya po prostu jest nudny.
U Finchera były prawdziwe emocje i prawdziwi ludzie, u Bulkeleya ich zabrakło. Wszystko trąci tu sztucznością. Zawiódł scenariusz, napisany przez Alexandra Bulkeleya i jego brata Kelley’a. Zawiedli aktorzy, którzy wygłaszają swoje kwestie z minami cyborgów.
Zawiodła „filmowa kuchnia“ – zdjęcia, dźwięk, muzyka. Internauci piszą o tym „Zodiaku“ – zamiast marnować czas na jego oglądanie, lepiej poczytać o morderstwach Zodiaka choćby w Wikipedii.