Trwa ładowanie...
01-03-2000 01:00

Zawsze muzyka

Zawsze muzyka
d3lzpvn
d3lzpvn

Jan Pospieszalski, były basista słynnego Voo Voo, po odejściu od tego zespołu nie zerwał kontaktu z muzyką, rokrocznie prezentując cykl koncertów pt. "Kolędy Pospieszalskich i Steczkowskich". Stał się też człowiekiem mediów, pracując dla radia i telewizji.
Jan Skaradziński: Czy tragedia, jaką przeżyłeś (w zeszłym roku zginął syn artysty - przyp. JSK), przyciąga cię z powrotem na scenę czy raczej od niej odpycha?
Jan Pospieszalski: Po czymś takim trudno jest się pozbierać w każdej aktywności życiowej, ale kolędy, które gramy w dwie rodziny - Pospieszalskich i Steczkowskich - osadzone są w wierze, więc ich istota polega na świadomości, że Jezus Chrystus nas odkupuje. I że istnieje inna przestrzeń -życie wieczne, w której kiedyś się z synem spotkamy. To dodaje siły, dodaje mocy.
J.S.: Jak ci się kolęduje z Justyną Steczkowską?
J.P.: Z każdą Steczkowską każdemu Pospieszalskiemu muzykuje się znakomicie. Dlatego nasze spotkania kolędowe trwają już od 94 roku.
J.S.: Po tym, jak odszedłeś z Voo Voo, kolędowanie Pospieszalskich ze Steczkowskimi stało się chyba twoją główną aktywnością muzyczną?
J.P.: Nie. Ja po prostu jestem muzykiem - komponuję muzykę filmową, komponuję muzykę użytkową do reklam, do programów telewizyjnych. Poza tym noszę się z zamiarem nagrania płyty folkowej. Z muzyką jest tak jak z pływaniem - jeśli się nauczysz, nie zapomnisz do końca życia. A innymi rzeczami zajmuję się jakby równolegle. Zresztą te "inne rzeczy" też są przecież związane z muzyką! Bo dla Telewizji Edukacyjnej przygotowuję serial "Zgrana chata" opisujący muzykę młodym widzom, w przedziale 9 - 13 lat; natomiast będąc dyrektorem kreatywnym Radia Plus też oczywiście zajmuję się jego muzyczną stroną.
J.S.: W "Zgranej chacie" korzystasz z doświadczeń nabytych w poświęconym muzyce folk programie "Swojskie klimaty", który kiedyś prowadziłeś?
J.P.: Tylko pośrednio, bo "Zgrana chata" dotyczy wielu różnych rodzajów muzyki - klasycznej, jazzowej, rockowej, choć folkowej także. Chodzi mi o taką muzykę, o której dzieci, czy może już młodzi ludzie, nie mogą czerpać wiedzy z popularnych pism i komercyjnych rozgłośni. Na tym polega zasadniczy pomysł programu.
J.S.: Czyli twoją główną formą aktywności nie jest dyrektorowanie Radiu Plus?
J.P.: Już nie. Jeżeli się tworzy nowe medium, wtedy następuje czas bardzo aktywnej przy nim pracy; ale gdy owo medium zaczyna dobrze funkcjonować, wtedy iż nie pochłania tyle czasu i wysiłku. A etap uruchamiania Radia Plus mam już za sobą.
J.S.: Byłeś animatorem i kompozytorem piosenki "Osiem błogosławieństw" nagranej przez grono polskich wokalistów z okazji ostatniej wizyty Jana Pawła II. Jaką część jej sukcesu przypisujesz sobie?
J.P.: Trudne pytanie... Tylko jedno jest pewne - że piosenka zagrała na falach wielkiej miłości Polaków do papieża. A reszta? Naprawdę nie wiem. To zresztą, o co pytasz, jest mniej ważne. Najważniejsze, że ludzie mówią o sukcesie "Ośmiu błogosławieństw". Że w ogóle ciepło mówią o tej piosence i całej akcji.
J.S.: Nie tęsknisz, powiedz szczerze, za Voo Voo?
J.P.: Tęsknię za emocjami, jakie dostarczyła mi scena, za bezpośrednim, żywym kontaktem z publicznością. Tego mi naprawdę brak. Ściskam kciuki za chłopaków, z którymi cały czas utrzymuję kontakt, nie tylko dlatego, że przecież gra tam mój brat Mateusz. Ale płyty "Oov oov" - pierwszej nagranej beze mnie - nie mogłem grać w radiu, ponieważ format radia komercyjnego okazuje się, niestety, dla Voo Voo nieprzyjazny.

d3lzpvn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3lzpvn