Zbigniew Cybulski nie odnalazł się w roli męża i ojca. Ostatnią noc życia spędził z kochanką
- Chwytał życie pełnymi garściami, jak gdyby zawsze chciał odrobić jakieś spóźnienie – tak o Zbigniewie Cybulskim pisał francuski krytyk Marcel Martin. Śmierć polskiego aktora, do której doszło 8 stycznia 1967 r., porównał do tragicznego wypadku Jamesa Deana.
Cybulski zginął pod kołami pociągu, do którego próbował wskoczyć. Powszechnie uważa się, że wracał z planu zdjęciowego filmu "Morderca zostawia ślad" Aleksandra Ścibora-Rylskiego. Prawda była zupełnie inna - gwiazdor wracał od kochanki, co dla jego znajomych nie było zaskoczeniem.
Cybulski nie sprawdził się jako mąż i ojciec kilkuletniego Macieja, który nigdy nie poukładał sobie życia i zmarł w przykrych okolicznościach.
Zbigniew Cybulski - ikona polskiego kina
Trudno sobie wyobrazić historię polskiego kina bez Zbigniewa Cybulskiego. Zaczynał w "Pokoleniu" Wajdy w 1954 r., by cztery lata później przyjąć rolę, która uczyniła z niego gwiazdę. Mowa o Macieju Chełmickim w "Popiele i diamencie", po którym przyszły występy w "Ósmym dniu tygodnia", "Do widzenia, do jutra", "Rękopisie znalezionym w Saragossie" czy "Salcie".
Ostatni film z jego udziałem, "Jowita" Janusza Morgensterna, trafił do kin kilka miesięcy po śmierci nieodżałowanego gwiazdora.
Mąż tylko na papierze
"Polski James Dean" ożenił się tylko raz, w sierpniu 1960 r. 32-letni Cybulski stanął na ślubnym kobiercu z Elżbietą Chwalibóg, która kilka miesięcy wcześniej zaszła z nim w ciążę. Na huczne wesele na Kaszubach zjechała się artystyczna elita. I pewnie mało który z gości uważał, że ten związek ma przyszłość.
Wokół Cybulskiego zawsze kręciło się mnóstwo "narzeczonych". Jedną z nich była Barbara Lerczak, studentka Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie i późniejsza mistrzyni olimpijska w sprincie.
Kilka miesięcy po ślubie na świat przyszedł Maciej, którego Chwalibóg wychowywała praktycznie jak samotna matka. Pierwszy kryzys nastąpił po przeprowadzce do Warszawy, gdzie zdaniem żony Cybulskiego zaczął się "prawdziwy koszmar".
- Prawie go nie widywałam. Jeśli w ogóle wracał, to późno. W końcu przestałam reagować. Musiałam się przyzwyczaić. Dopóki nie wzięliśmy ślubu, żyliśmy bardzo dobrze i zgodnie - zdradziła po latach Chwalibóg.
"Kochał syna, ale nie potrafił się nim zająć"
Cybulski cieszył się z narodzin syna, ale nie potrafił się odnaleźć w życiu rodzinnym.
- Kiedy nocą Zbyszek wracał do domu zmęczony, Maciek się budził i chciał bawić się z ojcem. Zbyszka to drażniło. Kochał syna, ale nie potrafił się nim zająć – wspominała Chwalibóg.
Maciej praktycznie nie miał okazji poznać ojca, który zginął trzy tygodnie przed jego szóstymi urodzinami. Oficjalnie mówiło się, że aktor wracał z Wrocławia z planu filmowego. Wybrał kurs o 4:20, żeby zdążyć na nagranie Teatru Telewizji. Do tragedii prawdopodobnie by nie doszło, gdyby poprzedniej nocy nie spędził z kochanką.
Ta ostatnia noc
Kilka lat temu magazyn "Na Żywo" przedstawił rewelację, jakoby Cybulski miał spędzić ostatnią noc we Wrocławiu z Marleną Dietrich.
- Nigdy przed nim nie było aktora, który potrafiłby grać bez użycia oczu, i wiem, że nigdy więcej takiego nie będzie. Tym lepiej! Cybulski nie zostanie zapomniany – pisała Dietrich w swoich pamiętnikach, jednak wersja o spędzeniu z nim ostatniej nocy jest nieprawdopodobna.
Z relacji przyjaciół Cybulskiego wynika, że we Wrocławiu był z Ewą Warwas, solistką z Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Spotykali się od dwóch lat, jednak ich związek nie miał przyszłości.
- Zbyszek miał niepoukładane życie prywatne. Ewa chciała stabilizacji, oczekiwała od niego decyzji, a on nie umiał czegoś przeciąć, z czegoś zrezygnować – cytuje słowa Alfreda Andrysa "Gazeta Wyborcza".
Przyjaciółka Warwas mówiła, że dzień przed wypadkiem była razem z nią i Cybulskim, który "uparł się, że odwiezie Ewę do mieszkania na Żelaznej, gdzie mieszkała z mamą".
Został z nią do ostatniej chwili, przez co spóźnił się na pociąg.
Śmierć Cybulskiego wstrząsnęła Polską
W 30-rocznicę tragedii Andrzej Wajda odsłonił na wrocławskim dworcu pamiątkową tablicę, wiele miast w całej Polsce ma ulice im. Zbyszka Cybulskiego, a jednocześnie zapomina się o tragicznym losie jego syna.
Maciej, nazwany na cześć bohatera "Popiołu i diamentu", przyznawał, że tak jak ojciec lubił korzystać z życia. Miał słabość do alkoholu i kobiet. Przez cały czas mieszkał u matki, żyjąc z tantiem po ojcu lub wykonując dorywcze prace remontowe. Chwalibóg przez lata tolerowała jego styl życia, jednak w końcu miarka się przebrała.
Maciej Cybulski w 1996 roku
W rozmowie z "Super Expressem" młody Cybulski nie ukrywał, że często sprowadzał do domu kobiety.
- Problemy zaczęły się, kiedy postanowiłem się ustatkować i związać z tą jedyną. Matka nie znosi mojej żony, więc założyła mi sprawę w sądzie – żalił się dziennikowi. Wyrzucony z domu pomieszkiwał w noclegowni i w domku na ogródkach działkowych, obwiniając za swój los własną matkę.
- Zawsze dawała mi na alkohol i nie interesowała się mną. Matka jak mnie urodziła, to stałem się dla niej jakby kulą u nogi. Potem wychowywałem się na ulicy. Matka w ogóle się mną nie interesowała. Nawet nie wie, czy ja skończyłem szkołę, czy nie – twierdził Maciej Cybulski.
W 2015 r. syn aktora został ciężko pobity. Gdy po kilku tygodniach doszedł do siebie, postanowił wziąć się w garść i wyjechał ze znajomymi do pracy do Belgii. Nie zabawił tam długo, bo już w lutym 2016 r. leżał w polskim szpitalu. Zmarł 19 lutego, trzy tygodnie po 55. urodzinach. Przyczyną śmierci była marskość wątroby.
- Nie wyszedł z uzależnienia. Zmarł przez alkohol – wyznał przyjaciel Macieja w "Fakcie".