Zdziś - Mel Gibson kończy dzisiaj...
Mogę uwierzyć, że są takie dziewczęta, które nie zakochały się w nim po "Mad Maksie". Z trudem jestem w stanie uwierzyć, że są takie, które oparły się jego wdziękom w "The Bounty". Ale jeśli któraś z obecnych dwudziestoparolatek powie mi, że żadnego wrażenia nie zrobiły na niej jego błękitne oczy wpatrzone w Michelle Pfeiffer w "Tequila Sunrise" - uznam ją za kłamczuszkę. Dla Was wszystkich mam zaskakującą wiadomość - Mel Columcille Gerard Gibson kończy dzisiaj 50 lat!
Mel to niewątpliwie jeden z najważniejszych twórców filmowych w historii kina. Trzeba przyznać, że miał burzliwe życie. Dorastał w licznej rodzinie Huttona Gibsona - człowieka, który nie uznaje papieży, bo są dla niego za mało katoliccy, który uciekł z dziećmi do Australii, by uchronic je przed udziałem w wojnie i który zarabiał przez jakiś czas na życie udziałem w teleturniejach.
Mel dość szybko odkrył w sobie aktorskie zdolności - i dość szybko został zauważony. W 1979 zagrał Szalonego Maxa - w futurystycznej, pesymistycznej historii o zdziczeniu ludzkości. "Mad Max" obrósł kultem, a Mel nie najlepiej poradził sobie ze statusem gwiazdy. Zaczął pić, szaleć, "gwiazdorować". Na szczęście na dobrą drogę sprowadziła go kobieta - Robyn Moore, z którą Mel się ożenił, ma siódemkę dzieci i żyje do dziś.
W tym samym roku, co "Mad Max" powstał inny, dużo mniej znany film z udziałem Gibsona - "Tim". Aktor pięknie zagrał w nim chorego młodego człowieka - a za rolę dostał nawet australijskiego Oscara. Dwa lata później otrzymał go ponownie - za film "Gallipoli". I tak by sobie Mel szalał po Australii, gdyby ktoś ważny nie zobaczył "Mad Maxa" i nie postanowił - oto wymarzony szalony gliniarz z myślami samobójczymi. I tak Mel został Martinem Riggsem - szalonym partnerem Rogera Murtaugh w "Zabójczej broni". Zręczna komedia sensacyjna okazała się wielkim amerykańskim hitem i zapoczątkowała prawdziwą, ogromną światową karierę Gibsona.
Dlatego może wszyscy myślą, że Mel to urodzony "giganciarz" i "jajcarz", zapominając, że ma on w swoim dorobku
trudne, smutne filmy - takie jak "Rok niebezpiecznego życia", "Mrs Soffel" czy "Rzeka".
Ich jednak zaczęto szukać w wypożyczalniach dopiero wtedy, gdy Mel zdobywał Pfeiffer w "Tequila Sunrise", uciekał z Goldie Hawn w "Ptaszku na uwięzi", czy walczył o ukochaną w "Forever Young". I wtedy Mel wszystkich zaskoczył - zagrał "Hamleta". Pozostawmy na marginesie powierzchowne, płytkie stwierdzenie "jak on w nim wyglądał!" - ale jak dojrzale zagrał! Niepokojąco, przemyślanie, z odrobiną szaleństwa. Od tego momentu było wiadomo - ten facet na broni nie poprzestanie!
I rzeczywiście - 3 lata później wziął się za reżyserię. Zaczął skromnie - od "Człowieka bez twarzy" - subtelnego, cichego wyciskacza łez. Nabrał wprawy, poznał tajniki - i poszedł na całość. Czyli na "Braveheart". To pierwszy z jego projektów "co to nie mogą się udać". Wszyscy wróżyli gwiazdorowi kina akcji porażkę - że kogo obchodzą jakieś stare problemy Szkotów, że rozbujał budżet do niewyobrażalnych rozmiarów, że nie zatrudnił zadnej gwiazdy (bo trudno za taką uznać Sophie Marceau). Ci sami ludzie dzwonili do niego kilka miesięcy później z gratulacjami za kilka Oscarów... Ci sami ludzie 10 lat później to samo mówili o "Pasji" - i gorzko przełykali informacje o pół miliardzie dolarów zysku.
Co tu dużo kryć - Mel to ambitny uparciuch. Pełen pasji i wiary, że to, co robi ma sens. Specjalista od dziwacznych pomysłów i filmów w dziwnych (bo nie-angielskich) językach. Teraz robi "Apocalyptyco" - znów wymagający napisów. I pewnie znów osiągnie sukces. A nawet jeśli nie - nikt i nic nie odbierze mu już pieniędzy i sławy, jakie zdobył za wszystkie swoje hity - i te artystyczne, i te komercyjne. Można się trochę wstydzić, gdy Gibson gra "Patriotę", albo dowódcę w "We Were Soldiers". Ale potem należy sobie szybko włączyć "Million Dollar Hotel" i pokochać go na nowo. Bo jak ktos mi mówi, że Gibsona nie lubi, to ja mu jakoś nie wierzę...
CIEKAWOSTKI O MELU
- Mel był kilkakrotnie na szczytach listy Najpiękniejszych Ludzi Świata, układanej przez magazyn "People"
- Studiował aktorstwo z Geofferyem Rushem (nawet mieszkał z nim w akademiku) i Judy Davis
- Mad Maxa zagrał, bo na przesłuchanie przyszedł po ostrej bijatyce - oni podobno wyglądali gorzej
- żonę poznał przez biuro matrymonialne
- jest pierwszym aktorem z Australii, który dostał milion dolarów za rolę
- nie chciał zagrać Williama Wallace'a w "Braveheart", bo uważał, że jest za stary
- podobno brano go pod uwagę do roli Jamesa Bonda w "GoldenEye", Batmana i Wolverine'a w "X-Men"
- w swojej posiadłości ma własną kaplicę i w niej uczestniczy w mszy każdego dnia
- odrzucił rolę Eliota Nessa w "Nietykalnych" (zagrał go Kevin Costner) i Harveya Two Faces w "Batmanie" (zagrał go Tommy Lee Jones)