O "filmopodobnych" produkcjach Patryka Vegi mówi się na ogół, że są prymitywne, schematyczne, wulgarne, bełkotliwe, infantylne, chaotyczne. Można się z tym zgodzić lub starać się polemizować. Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie dzieło tego reżysera wyrwało polskie kina z letargu, w jakim z powodu pandemii znajdowały się od wielu miesięcy.