Grający na flecie Michael Fassbender, cytaty z jednego z największych angielskich poetów oraz dramaturgów lorda Byrona, w głośnikach Richard Wagner, a obok tego zachęta do uprawiania jogi i zgubne skutki słuchania muzyki country. Tak w największym skrócie można by streścić film, na który czekali wszyscy miłośnicy sagi zapoczątkowanej w 1979 roku przez brytyjskiego reżysera Ridleya Scotta. "Obcy: Przymierze", będący niejako kontynuacją zrealizowanego przed pięcioma laty "Prometeusza", zawieszony jest między filozoficznym zacięciem a trzymającym w napięciu kinem akcji. Choć momentami nieco naiwnym i przesadzonym.