Aktor z przypadku
Przez długi czas w ogóle nie myślał o aktorstwie. Nad studia przedkładał grę w karty, marzenia o żeglarstwie i górskie wędrówki.
Do szkoły teatralnej trafił, jak twierdził, przez przypadek i jakoś „tak głupio mu było się już wycofać”. Radził sobie świetnie, a do nauki podchodził z dystansem, mówiąc, że studia były dla niego „kilkoma latami zabawy”.
- Wcześniej chodziłem do teatru głównie po to, żeby postrzelać sobie z procy do aktorów! - żartował. *- Po maturze myślałem o Politechnice, AWF-ie... A gdy trafiłem na egzamin do szkoły teatralnej, nagle okazało się, że mam problem, bo... dostałem się od razu. Wokół widziałem ludzi, którzy odpadli: płakali, byli załamani... A ja poszedłem tam właściwie przypadkiem.*