Dzika banda
„Dzika banda” to podręcznikowy przykład antywesternu, filmu, który bezczelnie kontestuje cały gatunek, przewartościowując i wyśmiewając jego cechy oraz promowane wartości.
Chociaż bezkompromisowe dzieło Sama Peckinpaha nie wywołuje już takich emocji, jak w dniu premiery, to nadal jest bezapelacyjnie jednym z brutalniejszych (a przy tym niezwykle lirycznych) westernów w historii kina.
O stopniu przemocy (genialnie sfilmowanej!) zawartej w filmie może świadczyć fakt, iż amerykańscy cenzorzy nakazali twórcy wycięcie krwawych scen.
Problem w tym, że gdyby tego dokonać, „Dzika banda” trwałaby 22 minuty… Scena masakry na żołnierzach uchodzi za jedną z najlepiej nakręconych strzelanin w historii.
Nie na darmo reżyser zyskał w Hollywood przydomek „Krwawego Sama”.