Trwa ładowanie...
d2i6hl7
18-02-2002 01:00

10. rocznica mierci Tadusza Łomnickiego

d2i6hl7
d2i6hl7

Genialny potwór, ubóstwiany i wzbudzający strach, wspaniały przyjaciel, aktor, który nie cofał się przed żadnym wyzwaniem - tak wspominają Tadeusza Łomnickiego przyjaciele i współpracownicy w dziesiątą rocznicę jego mierci.

W niedzielę, 17 lutego w warszawskiej Akademii Teatralnej odbyło się spotkanie z cyklu "Wielcy profesorowie" powięcone Tadeuszowi Łomnickiemu. O wybitnym aktorze opowiadali m.in.: reżyser Kazimierz Kutz, redaktor naczelny "Dialogu" Jacek Sieradzki, krakowska aktorka Wanda Kruszewska, dyrektor łódzkiego Teatru Nowego Eugeniusz Korin.

Zdaniem Jacka Sieradzkiego biografię Łomnickiego można ułożyć w schemat opowieci fabularnej. Na egzaminy do krakowskiego Studium Teatralnego przyszedł, bo chciał pisać i był przekonany, że tam nauczy się dramatopisarstwa. Zaczął więc od przypadku a skończył na uwznioleniu, umierając na scenie podczas prób do "Króla Leara" - mówił Sieradzki.

Koleżanka Łomnickiego z Teatru Starego, Wanda Kruszewska pamięta, jak wyglądał jego pierwszy egzamin. Do sali wszedł młodziutki, szczupły i blady chłopiec w wytartym ubraniu. Przewodniczący komisji egzaminacyjnej Janusz Warnecki poprosił, by wyrecytował wiersz. Łomnicki odpowiedział, że zna tylko jeden, który sam napisał. Pod pachą miał tekst swojej sztuki, był pewien, że wzywają go jako dramaturga - wspomina Kruszewska.

d2i6hl7

Egzaminy aktorskie zdał bez problemu, później zadebiutował także jako dramaturg. W 1948 roku w Starym Teatrze wystawiono jego sztukę "Noe i jego menażeria" (fragmenty odczytano w warszawskiej Akademii), druga sztuka "Kąkol i pszenica" weszła do repertuaru Teatru im. Żeromskiego w Kielcach.

Pod koniec lat 40. Łomnicki przeniósł się do Warszawy, gdzie występował m.in. w teatrach Współczesnym i Narodowym. W latach 50. rozpoczęła się jego kariera filmowa. Jednym z ważniejszych filmów w jego karierze było "Pokolenie" Andrzeja Wajdy. Na planie tego filmu poznał go asystujący Wajdzie młody Kazimierz Kutz.

Już w szkole redniej zobaczyłem Łomnickiego na scenie. To był pierwszy zwiastun wielkiej sztuki, jaki spotkałem w życiu. Na planie "Pokolenia" wydawało mi się, że mimo iż jest od nas zaledwie parę lat starszy, wiedzą o sztuce i zawodzie aktorskim przerasta nas wielokrotnie. Mylę, że on już przed urodzeniem wiedział dużo - mówi Kutz.

Kutz twierdzi, że Łomnicki nigdy nie cofał się przed ryzykiem artystycznym. Reżyser Eugeniusz Korin mówi, że podczas prób dokonywał wręcz "samospalenia", potrafił ćwiczyć dzień w dzień do drugiej, trzeciej nad ranem. To niewiarygodne, że przy 164 centymetrach wzrostu i sporej nadwadze, nagle potrafił stać się smukły i wysoki - wspomina Korin. Kto taki rodzi się raz na kilkaset lat, on miał w sobie co jakby dzwon. Tak wielka siła w małym, kolawym ciele to cud - dodaje Kutz.

d2i6hl7

Niektórzy okrelali Łomnickiego jako genialnego potwora. Był impulsywny, potrafił nagle wciec się i nawrzeszczeć na kogo popadnie. Aktorzy niejednokrotnie bali się go, studentów uczył, jak twierdzi Kutz, "paraliżu postępowego". Wzbudzał strach jako dygnitarz partyjny (należał do PZPR), dyrektor i genialny artysta.

Na planie "Pokolenia" nawrzeszczał na mnie i wdeptał w ziemię, jak nikt nigdy wczeniej. Znienawidziłem go i nie chciałem mieć z nim nic wspólnego - opowiada Kazimierz Kutz.

Już na pierwszej próbie czytanej do "Króla Leara" od razu zaznaczył, gdzie jest jego miejsce, a gdzie nasze. Świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że przestraszył zespół - wspomina Eugeniusz Korin. Dodaje jednak, że Łomnicki szybko przekonywał się do ludzi, a w momencie kiedy nabierał zaufania do reżysera, stawał się wręcz karnym aktorem. Potwierdza to Kutz, mówiąc, że kiedy Łomnicki "uznał reżysera", praca z nim była wręcz czystą rozkoszą, ponieważ był "grzeczny, skromny i niesłychanie potulny".

d2i6hl7

W 1976 roku Łomnicki objął dyrekcję Teatru na Woli. Zagrał tam m.in. Goyę w "Gdy rozum pi", Bukarę w "Przedstawieniu Hamleta we wsi Głucha Dolna" i słynną rolę Salieriego w "Amadeuszu" Shaffera.

Lata 80. nie były najlepszym okresem w jego życiu. Niewiele grał, chorował, miał operację serca. Osobowoć wymagająca i choleryczna nie bardzo pasowała do charakteru ówczesnych teatrów. Łomnicki stał się trochę aktorem wędrownym, tułał się od teatru do teatru - powiedział Jacek Sieradzki.

Jego największym marzeniem było zagranie Króla Leara. W Warszawie jednak nie był w stanie namówić nikogo na realizację tej sztuki. Rolę Leara zaproponował mu Eugeniusz Korin, dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu. Uważam, że Grecy wymylili teatr trzy i pół tysiąca lat temu po to, by Łomnicki mógł zagrać Leara - twierdzi reżyser.

d2i6hl7

Próby do sztuki Korin wspomina jako wielki wysiłek psychiczny i fizyczny. To był poród każdego wyrazu, każdej emocji - mówi.

Premierę przewidziano na 29 lutego - wyjątkowy dzień, który zdarza się raz na cztery lata. Łomnicki chciał, by był to prezent dla jego żony Marii Bojarskiej, bo włanie wtedy przypadała rocznica ich lubu.

Podczas próby 22 lutego był skupiony, z nikim nie rozmawiał. Ostatnie słowa, które wypowiedział jako Lear brzmiały: "Więc jakie życie wita przede mną! Dalej! Łapmy je, pędźmy za nim! Biegiem, biegiem!". Wypadł za kulisy i upadł - opowiada Korin. Karetka zabrała go do szpitala. Podobno, gdy lekarz po kilku godzinach pokazał bliskim ciało, na twarzy Tadeusza Łomnickiego był umiech.

d2i6hl7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2i6hl7