Trwa ładowanie...
17-02-2000 01:00

Aktorka szczęśliwa

Aktorka szczęśliwa
d2i6hl7
d2i6hl7

Dorota Segda choć ma za sobą wiele wspaniałych kreacji filmowych, znana jest głównie publiczności teatralnej. Ostatnio możemy ją podziwiać w serialu "Na dobre i na złe".
Mirosław Mikulski: W teatrze często pani gra role komediowe i osoby z poczuciem humoru. Dlaczego w filmie reżyserzy obsadzają panią głównie w rolach osób z problemami?
Dorota Segda: W teatrze mam szczęście do dobrych reżyserów i dobrej literatury. W kinie jest dużo gorzej, tu mi szczęście nie dopisuje. Reżyserzy często nie wysilają się. Jeśli ktoś się sprawdził w jakiejś roli, to jest już do niej przyklejony na zawsze. Szybko udało mi się wyzwolić z wizerunku "blondynki", ponieważ zauważono, że potrafię zagrać coś więcej. Wpadłam jednak w następną szufladkę - kobietę z problemami. Początkowo cieszyłam się z tego, gdyż często są to wrażliwe i ciekawe osobowości, a to wyzwanie dla aktora. Teraz jednak znowu bym coś zmieniła. Nie ukrywam, że na moment wróciłabym do wizerunku "blondynki".
M.M.: O jakiej roli pani marzy?
D.S.: Moje marzenia są bardzo banalne. Chciałabym zagrać w pięknym filmie o miłości. Dawno takiego nie widziałam.
M.M.: Trudno w polskim filmie o dobre role dla kobiet?
D.S.: Są propozycje dla młodych dziewczyn oraz dla cioć i babć. Nie ma ról dla aktorek koło trzydziestki i wszystkie moje rówieśniczki mają te same problemy. W kinie amerykańskim aktorki w tym wieku grają swoje najpiękniejsze role, a u nas są zupełnie pomijane. Od niepamiętnych czasów nie widziałam w polskim kinie roli, o której mogłabym powiedzieć, że chciałabym ją zagrać i żałować, że jej nie dostałam.
M.M.: Kilka lat temu Jerzy Jarocki powiedział, że jest pani aktorką o niewykorzystanych możliwościach, choć dużo pani grała i zdobyła wiele prestiżowych nagród. Coś się zmieniło od tego czasu?
D.S.: Przewrotnie powiedział to właśnie Jerzy Jarocki, który dał mi najwięcej szans. To u niego zagrałam swoje najpiękniejsze role teatralne. Do dziś gram Małgorzatę w "Fauście", która jest moją ukochaną rolą. Jeśli chodzi o te nie odkryte, to sama się zastanawiam, co to za możliwości. Jestem otwarta na ich poszukiwanie.
M.M.: Naprawdę nic się nie zmieniło przez te lata?
D.S.: Zagrałam wiele przepięknych ról. Nie wyobrażam sobie jednak takiej sytuacji, kiedy ktoś powie, że wszystkie moje możliwości zostały już w pełni wykorzystane. Interesujące jest ciągłe odkrywanie siebie. Trzeba mieć odrobinę szczęścia i dostawać takie role, aby móc to robić. To jest w naszym zawodzie najbardziej fascynujące.
M.M.: Dlaczego tak się dzieje, że aktorzy, którzy dostają prestiżowe nagrody nie otrzymują potem propozycji filmowych?
D.S.: To syndrom polskiego kina. Kiedyś dostałam "Złotą Kaczkę", która jest najwyższym wyróżnieniem w naszym środowisku filmowym i nic z tego nie wynikło. W każdej szanującej się kinematografii, tacy aktorzy przebierają w rolach. Mówię to z uśmiechem, ponieważ dużo pracuję, ale czasami jest mi przykro, że moje najlepsze lata, jako kobiety i aktorki, gdzieś uciekną bez śladu, bo teatr, w którym żyję, jest sztuką ulotną.
M.M.: Nadal pani czeka na tę najważniejszą rolę?
D.S.: I będę czekała zawsze. Nie wyobrażam sobie, abym po zagraniu czegoś powiedzieć, że to była najważniejsza rola w moim życiu. Cóż by mi wtedy zostało?
M.M.: W wieku 21 lat, na trzecim roku studiów, dostała pani angaż do Teatru Starego w Krakowie. Nie czuje się pani znużona pracą w teatrze?
D.S.: O nie, to niemożliwe! Jestem młodą aktorką i byłoby okropne, gdybym już czuła się wypalona pracą. Jestem dzieckiem teatru i teatr odwzajemnia mi moją miłość. Jestem aktorką szczęśliwą. Może dlatego, że mieszkam i pracuję w Krakowie.
M.M.: Czym się różni szkoła krakowska od szkoły warszawskiej?
D.S.: Nie wiem, ale zauważyłam, że moi koledzy lubią podkreślać, że są z Krakowa. Nie wiąże się to z poczuciem wyższości, ale z inności. Inności wynikającej ze specyfiki miasta i klimatu, które w sobie ma. W przeciwieństwie do warszawiaków, wszyscy krakowianie lubią swoje miasto. Wielokrotnie mogłam zmienić swój status, ale lubię "być" z Krakowa. Mam z tego powodu same kłopoty, ponieważ dużo pracuję w stolicy i ciągle mieszkam w hotelach.
M.M.: Nie myśli pani o przeprowadzce do Warszawy?
D.S.: Tego nigdy nie można wykluczyć. Teraz miłość do Teatru Starego łączę z miłością do Teatru Narodowego w Warszawie. Na razie radzę sobie z podróżami. Gdybym wyprowadziła się z Krakowa, to byłabym nieszczęśliwa. Lubię czasami pospacerować po naszym rynku. To mnie relaksuje i daje dużo energii.
M.M.: Co tydzień oglądamy panią w serialu "Na dobre i na złe", gdzie gra pani seksowną panią dyrektor. Jak potoczy się pani romans z przystojnym doktorem Jakubem?
D.S.: To rzeczywiście nietypowa dla mnie rola, gram nieprzystępną "żyletę". Co będzie dalej, tego nie mogę zdradzić, ale z całą pewnością każda "żyleta" trochę się rozpłynie w objęciach Artura Żmijewskiego.

d2i6hl7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2i6hl7