Alexander Zale nie żyje. Zagrał w skandalicznym hicie lat 90.
Alexander Zale największą sławę zdobył jako aktor teatralny występujący na nowojorskich scenach. W swoim dorobku miał też kilkadziesiąt ról filmowych i telewizyjnych. 89-latek chorował na Parkinsona.
O śmierci aktora poinformował jego bratanek. Alexander Zale (właściwie Jamil Zakkai) zmarł 28 sierpnia w swoim domu w Los Angeles, ale smutna wiadomość dotarła do mediów dopiero teraz. Jak podaje "The Hollywood Reporter", aktor irańskiego pochodzenia zmarł w wyniku komplikacji związanych z chorobą Parkinsona.
Jamil Zakkai urodził się w Bagdadzie w 1931 r. W wieku 10 lat uciekł z rodziną do Bombaju, a osiem lat później wyemigrował do USA. Skończył studia na Hofstra University, służył w amerykańskiej marynarce, a w 1959 r. zadebiutował jako aktor teatralny. Pod koniec lat 70. grał tytułowe role w nowojorskich teatrach, ale później zmienił nazwisko na Alexander Zale i przeprowadził się do Los Angeles. W latach 80. Zaczął się pojawiać na małym i wielkim ekranie. Wystąpił m.in. u boku Omara Sharifa w "Pałacu gier", serialu "Niesamowity Hulk" czy "Matlock".
"365 dni": Blanka Lipińska lekceważy syndrom sztokholmski
W 1995 r. zagrał w jednym z najbardziej kontrowersyjnych filmów głównego nurtu z tamtego okresu – "Showgirls" Paula Verhoevena. Zale wcielił się w postać lekarza, który zajmował się przyjaciółką głównej bohaterki po zbiorowym gwałcie. Scena gwałtu wywołała prawdziwy skandal i była wycięta z niektórych wersji filmu (m.in. w Wielkiej Brytanii).
W kolejnych latach Zale dostawał zazwyczaj niewielkie role w takich produkcjach jak "Labirynt kłamstw", "Dni naszego życia", "Nowojorscy gliniarze" czy "24". Ostatni raz wystąpił przed kamerą w 2016 r. w filmie "Zaginiony bez śladu" z Bryanem Cranstonem, gwiazdorem "Breaking Bad", w roli głównej.