Co zjecie dziś na śniadanie?
Przez pewien czas Baniszewski traktowała siostry na równi ze swoimi dziećmi* – regularnie karmiła je chlebem i krakersami, bo podobno niczego więcej zwykle nie miała w spiżarni.* Latami zmagała się z nieleczoną depresją, która w końcu przeistoczyła się w schizofreniczną paranoję. Znalazła wtedy ofiarę, na której mogła wyładować swój gniew – Sylvie.
W czasie rozprawy mówiło się o tym, że Jenny Linkens była znacznie bardziej skora do kłótni, ale może właśnie to ją uratowało przed podzieleniem losu Sylvie. Podejrzewa się, że kobietę rozwścieczył widok nastolatki całującej się z chłopakiem. To zazdrość? Depresja Baniszewski podobno pogłębiła się po odejściu męża, a potem kochanka. Zanim doszło do tragedii, w jej domu znalazł dla siebie miejsce typowy mechanizm psychologiczny* – winą za porażki mające miejsce w rodzinie obarczono kozła ofiarnego.*
Sylvie spełniała wszystkie kryteria, jakim ma podlegać ofiara grupy – jako niepełnoletnia nie miała władzy nad własnym życiem, została porzucona przez rodziców, była niedowartościowana i słaba psychicznie. Wytrzymała jednak miesiące męczarni.