Śmierć ojca
Najboleśniejszym wydarzeniem w życiu młodej Przybylskiej była śmierć jej ojca Bogdana. Anna była z nim bardzo związana, a on kochał ją nad życie. Po nocach cierpliwie tłumaczył jej matematykę i z całych sił dopingował, kiedy postanowiła zostać modelką.
- Zawsze mogłam polegać na tacie - wspominała aktorka. - To on rano robił mi kanapki. Byłam jego ukochaną córeczką...
Kiedy Przybylska miała 12 lat, pan Bogdan zaczął źle się czuć. Później okazało się, że to nowotwór. Zmarł, kiedy Anna była na wakacjach. Gdy odszedł w sierpniu 1995 r., była zdruzgotana.
- I nagle go zabrakło... Ale wierzę, że jest gdzieś obok i czuwa nade mną. Spotykam go w snach. Wtedy zwykle coś poradzi, podpowie, pocieszy...
Radosław Piwowarski wspominał, że to on później częściowo zaczął zastępować aktorce ojca.
- Ona spędzała ileś tam godzin w pociągu, w jedną i drugą stronę, to musiałem jej robić kanapki, i dowoziłem na dworzec - opowiadał Piwowarski - Trzeba było zadbać o nią, kanapki zrobić, ona była takim... "buszującym w zbożu". Ale była też bardzo delikatna. Taki łobuz, a w środku krucha, delikatna.