"Nie czułam dramatu innych rodzin"
Film Antoniego Krauzego był donośnym głosem w ogólnonarodowej dyskusji o kulisach katastrofy lotniczej w Smoleńsku w 2010 r. i podsycał teorie spiskowe, mówiące o zamachu. Anna Samusionek zagrała w nim ledwie epizod prawicowej dziennikarki, ale i tak posypały się na nią gromy.
- Jeśli ktoś oczekuje ode mnie, że będę się wstydziła swojej pracy, to nie ten adres. [...] To jest mój zawód, z tego żyję. Poza tym dawno nie miałam okazji grać w filmie - zbijała krótko zarzuty w rozmowie z serwisem gazeta.pl.
O samym filmie wypowiadała się krytycznie.
- Brakowało mi chyba momentu prawdziwego wzruszenia. Może przez mocne osadzenie polityczne i religijne. Ja nie wierzę w duchy, w wędrujące dusze, bo wywodzę się z nurtu protestanckiego. Zatem scena spotkania duchów ofiar katastrofy z duchami zamordowanych w Katyniu nie robi na mnie wrażenia. Wręcz przeciwnie. Poza tym do końca nie rozumiałam, czemu oni wszyscy się tak cieszą. [...] Po obejrzeniu filmu miałam jednak nieodparte wrażenie, że w katastrofie zginęły tylko dwie osoby: Maria i Lech Kaczyńscy. No, może jeszcze generał Błasik. Nie czułam dramatu innych rodzin - dzieliła się wrażeniami.