Argentyńska animacja inna, niż znane Wam dotąd
„Marsjanin Mercano” to zwiastun dobrych wieści dla wszystkich tych, którzy lubią, cenią, kochają kino latynoamerykańskie. To pierwszy, odważny krok zmierzający ku temu, aby właśnie to kino zagościło na dobre w świadomości polskich widzów.
04.12.2006 18:08
Zastanawiam mnie tylko jedno, kto i gdzie trafi na ten film, skoro na całą Polskę dystrybutor na próbę, na dobry początek, dla zbadania rynku, przygotował tylko, a może aż, dwie kopie. W związku z tym teraz naprawdę trudno powiedzieć, kto 1 września będzie miał okazję, aby się zmierzyć z tym, wszem i wobec, bardzo interesującym filmem, ale ktokolwiek będzie miał okazję, nie powinien jej zmarnować.
Rzecz jasna, jakże odmienny jest tu w stylu i formie „Marsjanin Mercano” od wszystkich znanych nam wielkich produkcji amerykańskich, co nie zmienia faktu, że ma swój klimat i jednocześnie jest bardzo pomysłowy, czasami wręcz zatrważająco proroczy. Oby jednak stało się inaczej.
Oto Mercano, w szale zemsty za przez przypadek zabitego psopodobnego zwierzaka, przygniecionego przez uszkodzonego satelitę wysłanego w misji pokojowej z Ziemi, wsiada na statek i bierze kurs z Marsa na Ziemię, a że ma pecha, gdzieś tam jego spodek się rozbija i jest skazany na… pobyt na Ziemi. Później z nudów robiąc coś, co na Ziemi nie jest dopuszczalne i co jest karalne, podpina się do Netu i łapie kontakt z kumplami z Marsa, ale im nie śpieszy się, aby ratować kumpla na Ziemi.
I bardziej z nudów, niż z chęci zrobienia czegoś konkretnego Mercano tworzy wirtualny świat, który z początku służy do kontaktów z pewnym Ziemianinem, lecz wkrótce przyniesie wielką, światową rewolucję, nie do końca zgodną z koncepcją Mercano. Rozwój wydarzeń będzie katastrofalny w skutkach...
Film dotyka różnych tematów, różnych wątków, jest ponadczasowy, a może śmiało wybiegający w przyszłość z odważną przestrogą dla ludzi. Totalna globalizacja, używki, Internet z jego coraz zgubniejszym działaniem, wszystko to argentyński twórca uwypukla i podkreśla. W dosadny sposób nie bojąc się sięgać po pewne słowa, gesty, nie bojąc się dotykać spraw, na które za kilka lat może być już za późno.
Głęboko krytyczne spojrzenie pod płaszczykiem uśmiechu i żartu na postępującą dekadencję, a może raczej zatracanie się, w Matrixie, na tyle silne, że wręcz nieodwracalne. Miejmy jednak nadzieję, że spojrzenie Juana Antina jest jedynie przestrogą dla nas wszystkich w odpowiednim momencie naszej epoki, gdy na pewne sprawy nie jest jeszcze za późno.
A jeśli wszystko ułoży się po myśli dystrybutora być może „Marsjanin Mercano” będzie początkiem nowej ery kina latynoamerykańskiego w Polsce.