Bajka czy ziarno prawdy?
Daleki jestem od nazywania tego filmu „spirytystyczną bzdurą”, choć w rzeczy samej nie jest to kino wysokich lotów. Można je sklasyfikować raczej na średnim pułapie, jako film, który zasadniczo niczym nie zaskakuje, lecz jeśli ktoś lubi zjawiska paranormalne, spirytyzm być może znajdzie tu coś dla siebie.
Czym są głosy? Co sprawia, że nagle coś gdzieś słyszymy i cierpnie nam skóra na karku? Czy to jedynie wymysł naszej wyobraźni czy też ktoś próbuje nam coś powiedzieć? I co wtedy zrobić? Warto powiedzieć słów kilka na temat EVP, czyli Electronic Voice Phenomenon, gdyż pojęcie to jest punktem wyjścia do zrozumienia filmu, w Polsce znanym jako transkomunikacja instrumentalna.
EVP jest czymś więcej, niż tylko wytworem hollywoodzkich filmów. Praktycy EVP od kilkudziesięciu lat gromadzą dokumentację na temat tej metody śledzenia i nagrywania głosów tych, którzy odeszli. Komunikaty w świecie... fizycznym odbierać można dzięki tzw. white noise – częstotliwościom odbiorników telewizyjnych, radiowych, komputerów i innych sprzętów elektronicznych. Internet na ten temat też ma sporo do powiedzenia, lecz czy bajka to czy ziarnko prawdy, na to pytanie każdy sam powinien sobie odpowiedzieć.
I to jest właśnie zasadniczy wątek „Głosów”. Jonathan Rivers (w tej roli mało przekonywujący Michael Keaton)
, po tragicznej śmierci żony, po tym, jak odeszła w niewyjaśnionych okolicznościach za sprawą pewnego człowieka dowiaduje się, że jego zmarła żona chce mu coś powiedzieć. Gdzieś w szumach radia, na białym śnieżącym ekranie telewizora można czasem coś usłyszeć, a nawet zobaczyć. Zmarli w ten sposób pragną nam coś przekazać.
Droga, na którą wstępuje Jonathan jest drogą bez powrotu. Zanurzony w szaleństwie coraz bardziej zaniedbuje syna chcąc wciąż słyszeć swoją, zmarłą już przecież, żonę. Głosy zaczynają go osaczać, wszystko inne przestaje być ważne.
Sama konstrukcja filmu, paranormalnego thrillera, sięga po znane nam już ujęcia, zabawę dźwiękiem i obrazem. Są „dobre” i „złe” duchy”. I jest też dziecko, które w wielu filmach miało wiele do powiedzenia mówiąc niewiele. Dziecko widoczne w „Kręgu”, „Szóstym zmyśle”, dziecko, jako nieświadome medium. Tu dziecko, syn Jonathana, jest tylko tłem, szkoda, że nie wykorzystanym w jakiś, konkretny sposób.
Szkoda też, iż film ten kręci się zasadniczo wokół głównego bohatera. Gdyby tak inne spojrzenie, rozwinięcie tematu, być może wyszedł by z tego dobry, interesujący thriller, a tak jest to jedynie jego namiastka.
Film, którego nie potrafię polecić.