''Clash of Loyalties'': Saddam Hussein, 30 mln dolarów i morze alkoholu
04.08.2016 | aktual.: 22.03.2017 10:02
Clash of Loyalties”, filmowe widowisko opowiadający o narodzinach Iraku, miało być odpowiedzią Saddama Husseina na „Lawrence'a z Arabii”. W dokumencie „Saddam Goes to Hollywood”, który niedawno wyemitowała brytyjska telewizja, członkowie ekipy zdradzili nieprawdopodobne szczegóły z planu i opowiedzieli o ekscesach słynnego gwiazdora.
„Clash of Loyalties”, filmowe widowisko opowiadające o narodzinach Iraku, miało być odpowiedzią Saddama Husseina na „Lawrence'a z Arabii”. W dokumencie „Saddam Goes to Hollywood”, który niedawno wyemitowała brytyjska telewizja, członkowie ekipy zdradzili nieprawdopodobne szczegóły z planu i opowiedzieli o ekscesach słynnego gwiazdora.
Propagandowy obraz, wyreżyserowany przez Mohameda Shukri Jameela, a sfinansowany przez Husseina, kosztował 30 milionów dolarów i powstał w 1983 roku. Pokazano go na kilku festiwalach, jednak nigdy nie wszedł do szerszej dystrybucji i szybko został niemal całkowicie zapomniany.
Do niesławnej produkcji zaangażowano gwiazdorską ekipę w osobach Helen Ryan, Johna Barrona, Jamesa Bolama i Olivera Reeda (na zdjęciu), znanego hollywoodzkiego uwodziciela i imprezowicza, którego zamiłowanie do alkoholu stało się w fabryce snów legendarne. Nic dziwnego, że producenci „Clash of Loyalties” szybko pożałowali, *że zaproponowali mu główną rolą.*
Życiowe cele
Oliver Reed – nieuprzejmy, momentami wręcz ordynarny szowinista z ogromną słabością do alkoholu. A przy tym piekielnie utalentowany aktor, choć nie zawsze dane było mu zaprezentować pełni artystycznych umiejętności. Ze względu na swój charakter stracił mnóstwo ról i kolejni producenci umieszczali go na swojej czarnej liście.
On jednak nie dbał ani o popularność, ani o sławę. Z biegiem lat coraz bardziej ulegał nałogowi, zaś jego podejście do życia wielu uważało za oburzające. A aktor chętnie podsycał te kontrowersje, wygłaszając coraz bardziej bulwersujące opinie.
- Mam w życiu tylko dwa cele: napić się w każdym barze i zaliczyć każdą kobietę na tej planecie – mówił.
Aktorzy maszerują na wojnę
Jedną z osób opowiadających o kulisach niezwykłej produkcji jest producent Lateif Jorephani.
- Ekipa musiała zmagać się z potwornymi upałami. My byliśmy do nich przyzwyczajeni, ale dla Europejczyków praca w temperaturze 50ºC to koszmar - tłumaczy filmowiec.
Problemem okazał się również miejscowy zespół. Aktorzy i technicy z dnia na dzień potrafili zniknąć z planu zdjęciowego, lądując na froncie toczącej się wówczas pierwszej wojny w zatoce.
- Wszyscy ekscytowaliśmy się tym projektem. Dopiero w momencie, kiedy nasz samolot lecący do Bagdadu zaczęła nagle eskortować eskadra myśliwców, doszło do nas, w jaką wpakowaliśmy się kabałę- wspomina aktor Mark Penfold.
Do tego dochodziły fatalne warunki sanitarne, kłopoty z zakwaterowaniem i wszechobecne karaluchy.Wszelkie niedogodności miała wynagradzać niespotykanie wysoka gaża – epizodyczni aktorzy i statyści dostawali nawet tysiąc funtów za tydzień pracy. Był jeszcze jeden problem – nazywał się Oliver Reed.
''Nikogo nie szanował''
- Reed nikogo nie szanował i chętnie to manifestował – twierdził jeden z producentów. Nic dziwnego, że z czasem aktorem nie mógł już przebierać w propozycjach.
Pewnie dlatego, gdy zaproponowano mu sporą sumkę za występ w kręconym w Iraku „Clash of Loyalties”, nie odmówił. Ale twórcy filmu szybko mieli pożałować, że postanowili zaprosić Reeda na plan.
Aktor lubił zaczynać dzień od szklaneczki czegoś mocniejszego, a kończyć większą popijawą. Zdarzało się zresztą, że pił przez całą noc. Potem, naturalnie, zdarzały się rozmaite awantury – bójki, jak twierdzą członkowie ekipy, były na porządku dziennym.
Alkoholowy raj
Mimo to Reed podobno wywiązywał się ze swoich obowiązków.
- Olly mógł być wieczorem totalnie pijany, ale punktualnie o szóstej rano zjawiał się na planie, doskonale znając swoje kwestie – mówi jeden z członków ekipy pracującej przy „Clash of Loyalties”.
Ponieważ sytuacja w kraju była mocno niepewna, członkowie ekipy często nie mogli opuszczać hotelu. Dla Reeda nie było to żadną niedogodnością.
- Dla Olly'ego była to szansa na wypicie takiej ilości alkoholu, jaką był w stanie w siebie wlać – twierdził aktorka Helen Ryan.
Spotkanie z Saddamem
Ale to właśnie Reed* został zaproszony do pałacu prezydenckiego na spotkanie z Husseinem.* I nie był wcale z tego powodu zadowolony.
Podobno podczas posiłku Saddam niespodziewanie zaczął wygłaszać jakąś tyradę po arabsku. Skacowany aktor miał wtedy wymamrotać pod nosem:
- Co za piz...
Po posiłku Saddam podszedł do Oliviera i oznajmił:
Gdy film został zmontowany, Hussein nie posiadał się z radości – stwierdził, że jest zachwycony i podarował producentowi złoty zegarek ze swoją podobizną.
Pijackie ekscesy
Reed kilka razy próbował zerwać z nałogiem, ale nigdy nie odstawił alkoholu na długo, nawet na prośbę lekarzy, przerażonych stanem jego zdrowia.
2 maja 1999 roku aktor, podczas przerwy w czasie zdjęć do „Gladiatora”, udał się do jednego z maltańskich barów, gdzie zamówił trzy butelki rumu, osiem piw, whiskey i koniak, a później siłował się na rękę z marynarzami.
Tego samego wieczoru dostał ataku serca. Zmarł w wieku 61 lat.
Premiera „Gladiatora” odbyła się rok po jego śmierci. Część brakujących scen z jego udziałem nakręcono przy użyciu technologii CGI. (sm/gk)