Samson z Kalifornii
Sam mówi, że to przesada i duby smalone wygadywane przez jego matkę, ale ponoć od razu po narodzinach ważył sześć i pół kilo, przez co pielęgniarki na oddziale położniczym jednego ze szpitali w San Francisco ochrzciły go „Samsonem”.
Ten niemal dwumetrowy gigant o szerokich barach i silnych dłoniach emanujący zwierzęcym magnetyzmem przyciągał uwagę już jako młodzieniec. Jednak nie jest tajemnicą, że choć zawsze wyglądał dobrze, to po śmierci ojca na początku lat 70., aktor popadł w prawdziwą obsesję na punkcie zdrowego trybu życia, odżywiania i ćwiczeń. Efekty są widoczne do dziś, mimo podeszłego wieku gwiazdora.
Choć namawiano go na aktorstwo, nie chciał o tym słyszeć, parając się różnymi dorywczymi robotami. Lał benzynę na stacji benzynowej, harował jako strażak, ratownik i sprzedawca, woził graczy wózkiem na polu golfowym od dołka do dołka. A potem o chłopaka upomniała się armia.