Daniel Craig bez koszulki. 52‑letni James Bond miał dość tej roli
Daniel Craig uchodzi za najlepszego Bonda w długiej historii filmów o agencie, który bardziej przypomina eleganckiego superbohatera. Aktor w 007 po raz pierwszy wcielił się 14 lat temu. Miał 38 lat i był niezbyt znanym przystojniakiem. Niedawno udowodnił, że choć czas leci, on się nie zmienia. A na pewno nie na gorsze. Gwiazdor w tym roku skończył 52 lata, ale prezentuje się jeszcze lepiej niż na początku kariery. Umięśnioną sylwetkę pokazał w sesji, która ukazała się w magazynie "GQ". Ale zdjęcia bez koszulki to nie wszystko.
Craig opowiedział także co nieco o swoim podejściu do roli, która przyniosła mu ogromną sławę i rozpoznawalność na całym świecie. Zapewniła mu też miejsce w niewielkim gronie gwiazdorów, którzy zostali zaszczyceni możliwością zagrania Bonda.
W artykule, w którym nie brakuje cytatów Craiga, Daniel przyznał jednak, że rolą, choć jest kultowa, zdążył się już zmęczyć. Na szczęście dla niego (nie dla fanów, niestety) Craig wcielił się w tę postać po raz ostatni.
Co jeszcze zdradził?
Daniel Craig - "Nie czas umierać"
"Nie czas umierać" to najnowsza część przygód Jamesa Bonda. Premiera filmu miała odbyć się pod koniec marca, ale przesunięto ją. Powód? Koronawirus. Artykuł i sesja to część zabiegów promujących produkcję. Rozebrane zdjęcia aktora cieszą się ogromną popularnością w sieci, zbierając mnóstwo pozytywnych komentarzy. Fani Daniela twierdzą, że gwiazdor wygląda na młodszego, niż jest w rzeczywistości. Ale wygląd to jedno, a samopoczucie coś zupełnie innego.
Craig wyznał, że jest w gorszej formie niż przed laty. Podczas kręcenia "Nie czas umierać" dorobił się kontuzji - zerwał więzadła kostki, musiał przejść operację. Dawniej jego ciało było bardziej elastyczne, teraz aktor musi na siebie uważać, szczególnie podczas kręcenia sekwencji pościgowych.
Daniel Craig - do pięciu razy sztuka
Craig pięć razy wcielił się w Bonda. W 2006 r. zagrał w "Casino Royale", dwa lata później w "007 Quantum of Solace", po kolejnych czterech latach w "Skyfall", a w 2015 r. oglądaliśmy go w "Spectre". Na ostatnią część przygód Jamesa z udziałem Daniela trzeba było czekać aż pięć lat. "No Time to Die" zobaczymy w 2020 r. To prawdziwe pożegnanie Craiga z Bondem - aktorowi, który grał agenta 007 najdłużej ze wszystkich gwiazd, na dobre udało się zmienić tę filmową postać.
W wywiadach mówił, że aby grać Bonda, musi przestać myśleć, a po prostu wcielić się w tę postać. - Jeśli zaczynasz myśleć... to jest koniec. Musisz zapomnieć, Musisz opuścić swoje ego.
Podobno aktor na planie mocno przeklinał, bywał też na krawędzi - prawie płakał. Od czasu kręcenia poprzedniej części, sporo się w jego życiu zmieniło. W 2018 r. Daniel przywitał na świecie córeczkę. Ta mała istota bardzo na niego oddziałuje.
Daniel Craig - pożegnanie z kultową rolą
Kiedy doszło do kręcenia ostatnich scen, na planie zebrała się cała ekipa. Wszyscy mieli łzy w oczach. Dobrze wiedzieli, że to koniec czegoś ważnego. Gdy padł ostatni klaps, polały się jednak nie łzy, a alkohol. Wspólnie stworzyli 25. film o Bondzie.
James w wykonaniu Daniela był twardy, ale zdarzyło mu się też płakać i zakochać się. Craig zmienił tego bohatera na zawsze. Podobno początkowo aktor nie czuł się dobrze jako Bond. Sądził, że jest niewłaściwą osobą na niewłaściwym miejscu.
- Nie mogę być Connerym, nie mogę być Piercem - mówił.
Szybko okazało się, że świat właśnie takiego odtwórcę kultowej roli potrzebował.
Daniel Craig - ludzki Bond
Craig kreując Bonda, brał co mógł z książek Iana Fleminga, który stworzył tę postać. Na kartach powieści James był zimny, z mnóstwem problemów, bardzo ludzki. - On jest naprawdę cholernie mroczny - mówił o agencie 007, który w Wielkiej Brytanii stanowił wręcz część dziedzictwa narodowego.
Nie wszystkim spodobało się takie podejście do kultowego bohatera. Ale Daniel nie przejmował się tym. Fani serii wytykali mu, że nie wygląda jak Bond - miał przecież jasne włosy, podczas gdy agent królowej był ciemnowłosym amantem. Mówiło się nawet o bojkocie produkcji z udziałem Daniela. Na szczęście Craig ostatecznie wygrał starcie z fanami.
- Ugruntował postać fantasy w prawdziwych emocjach - mówi o nowym Bondzie w wykonaniu Craiga Phoebe Waller-Bridge (gwiazda serialu "Fleabag"), która pracowała nad scenariuszem do "Nie czas umierać".
Daniel Craig - Bond zalazł mu za skórę
Gdy powstawał scenariusz do ostatniego filmu Craiga o Bondzie, aktor postanowił, że będzie przekazywał ekipie swoje uwagi.
- To mój ostatni film. Przedtem trzymałem buzię na kłódkę i żałuję, że tak było - mówił.
Bond zalazł aktorowi za skórę. Praca na planie kolejnych części była wyczerpująca psychicznie i fizycznie. Ciało aktora musiało wiele znieść, pojawiały się kontuzje, nie brakowało wypadków. Daniel rozerwał sobie ramię, miał problemy z mięśniami łydek i musiał przejść rehabilitację, uszkodził sobie kolano.
Po udziale w swoim czwartym filmie o Bondzie Craig miał mówić, że już nie wróci do tej roli. Pięć lat później znów był agentem 007.
Daniel Craig - stary Bond i przeklęty film
Daniel miał ponad 50 lat, gdy znów zagrał Bonda. W "Nie czas umierać" raz po raz zdarzały mu się wypadki, poza tym doszło do wybuchu, w którym ucierpieli członkowie ekipy. Film nazywano przeklętym. Craig w wywiadach powtarzał, że to bzdura. Ale teraz już wiadomo, że planowana premiera produkcji została przesunięta na listopad. Więc może coś w tym jest?
A co będzie z Craigiem po Bondzie? - Jestem pewien, że mogę grać prawie wszystko - mówi aktor i nie przejmuje się przyszłością.