''Żyłem pod wielką presją''
Jeszcze nie tak dawno Radcliffe pił codziennie, nawet do pracy przychodził mocno pijany. Alkohol był jego ostatnią deską ratunku, pozwalał egzystować w show-biznesie, wprawiał go w doskonały humor i ułatwiał nawiązywanie kontaktów z innymi ludźmi. Ale teraz, po wyrwaniu się ze szponów nałogu, aktor wcale nie wygląda na zadowolonego.
- Życie w trzeźwości wcale nie daje mi takiej satysfakcji - opowiadał w jednym z ostatnich wywiadów. Wyjawiał, że zaczął pić, bo nie radził sobie ze sławą.
- Żyłem pod wielką presją, zastanawiając się, co też ludzie powiedzą o mnie i mojej karierze. Żyłem w nieustannym strachu. Byłem odludkiem. To żałosne, to wcale nie byłem ja! Jestem zabawnym, uprzejmym mężczyzną, a alkohol zmienił mnie w niegrzecznego nudziarza. Cóż, wszystko przed nim – aktor ma jeszcze szansę, by udowodnić swoim fanom, że faktycznie potrafi się odbić od dna... (sm/gk)