Dante Ferretti, scenograf Black Dahli, w wywiadzie dla WP
Dante Ferretti jest autorem scenografii do filmu Briana de Palmy „Black Dahlia”, laureatem Nagrody Specjalnej Camerimage 2006 dla Scenografa za Szczególną Wrażliwość Wizualną. Dorobek tego scenografa może przywrócić o zawrót głowy – dość wspomnieć, że współpracował on z takimi reżyserami jak Martin Scorsese, Federico Fellini, Pier Paolo Pasolini, czy Terry Gilliam. Akcja filmu „Black Dahlia” ma miejsce w Los Angeles, w latach 40-tych, zaś większość zdjęć kręcona była w…Bułgarii.
O kilka szczegółów dotyczących realizacji zapytałam samego mistrza – tego, który pierwszy zjawia się na planie i ostatni z niego schodzi…
Ola Nowakowska: Czy trudno było zamienić pejzaż Bułgarii w Los Angeles lat 40-tych?
Dante Ferretti: Nie, niespecjalnie. Kiedy są z tobą właściwi ludzie, którzy znają się na rzeczy, to nie jest to żaden problem. Pracowałem z ekipą z Włoch (18 osób). Zresztą, to było tak dawno temu, że już prawie zapomniałem.(śmiech)
O.N.: Czy cały film kręcony był w Bułgarii?
Dante Ferretti: Nie, osiem dni kręciliśmy w Los Angeles, tylko osiem. A potem wyjechaliśmy do Bułgarii i całą resztę zrobiliśmy właśnie tam.
O.N.: Jak długo trwały przygotowania?
Dante Ferretti: Sześć miesięcy. Najpierw film miał być kręcony we Włoszech, potem wybór – ze względu na tańsze koszty - padł na Sofię. Zbudowaliśmy tam 20 wnętrz, 3 ulice. Wiele rzeczy przywiezionych było z Ameryki, ale nie tylko. Na przykład liście palmowe przywieziono z Turcji i Izraela.
O.N.: Film jest pastiszem filmu czarnego, popularnego w nurcie kina amerykańskiego lat 40-tych. Czy oglądał Pan wiele filmów z tego okresu?
Dante Ferretti: O, tak. Oglądałem bardzo wiele filmów tego typu. Lubię ten okres w historii kina, zwłaszcza kina amerykańskiego – okres czarno – białych filmów noir, z ich rozbudowanymi w głąb planami, dzięki którym możemy dociekać prawdy… o przedstawianej rzeczywistości. Zmieszałem różne elementy pochodzące z filmów z tamtego okresu, to była podstawa przy tworzeniu scenografii do filmu „Black Dahlia”.
O.N.: Czy wykorzystał Pan jakiś konkretny pomysł, rozwiązanie?
Dante Ferretti: Raczej starałem się stworzyć, przenieść do tego filmu –ogólnie –atmosferę tamtego czasu. Tak, żeby czuło się, że to jest tamten świat. To było moje zadanie. Niektórzy ludzie mówią, że widać, co kręciliśmy w L.A., co w Bułgarii, ale myślę, że wiedzą to raczej z gazet, w których pisano o tym, co gdzie kręciliśmy.
O.N.: Zmieniając temat, chciałam zapytać o Pańską współpracę z wielkimi mistrzami włoskiego kina: Fellinim, Pasolinim… Czy może mi Pan coś bliżej o tym opowiedzieć?
Dante Ferretti: Oj, to było tak dawno temu…Byli moimi mentorami, wiele się od nich nauczyłem. Dali mi wsparcie, możliwość zaistnienia w tym, czym się zajmuję.
O.N.: Przyjaźniliście się?
Dante Ferretti: Tak, byliśmy przyjaciółmi.
O.N.: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dante Ferretti: Dziękuję.