"Pomagała bezdomnym, psom, kotom, z oczami i bez"
Krystyna Janda powiedziała kiedyś żartobliwie, że Daria Trafankowska powinna założyć firmę "Wysłucham każdego", bo nikt, kto miał problem lub zwyczajnie łaknął jej uwagi, nie pozostawał zignorowany. Słynęła z dobroci.
- Pomagała wszystkim, każdemu: bezdomnym, psom biegającym, kotom ze złamanymi nogami, kotom bez oczu, kotom z oczami. Po prostu bez przerwy, każdego dnia przyciągała do teatru kogoś, kto potrzebował wsparcia, kto potrzebował rozmowy, uśmiechu - wspominała Janda.
Powiedzieć, że Trafankowska prowadziła dom otwarty, to niewiele powiedzieć.
- Nie mogłam pojąć, że Duśka nie używała klucza do mieszkania. Jej syn też nie. Tam w ogóle zjawisko klucza nie istniało. Przyjaciele, którzy potrzebowali dachu nad głową albo chcieli napić się herbaty, wiedzieli, że mogą otworzyć sobie drzwi, zjeść, zdrzemnąć się, posiedzieć nieraz w ogóle nie widząc się z Duśką, bo wychodziła rano, a wracała wieczorem. Po karteczkach orientowała się, kto był - opowiadała przyjaciółka Renata Berger dla PAP.