"Ederly": Czarna komedia ze snów [RECENZJA]
Gdy przeczytałem, że ten film przyśnił się reżyserowi, pomyślałem, że to nie wróży niczego dobrego. Bo innymi prawami rządzą się sny w naszych głowach, a innymi fabryka snów zwana kinem. Jednak ta reguła nie sprawdza się w przypadku „Ederly” - surrealistycznej czarnej komedii Piotra Dumały, która zaskoczyła mnie na każdym kroku.
Do tytułowego miasteczka - wyglądającego jakby zostało zahibernowane pół wieku temu temu - przyjeżdża renowator dzieł sztuki o imieniu Słow (Mariusz Bonaszewski)
. Człowiek bez właściwości. Ma spotkać się z lokalnym proboszczem, żeby wykonać dla niego zlecenie. Zamiast na plebanię trafia do obcego domu, w którym wszyscy witają go jak dawno niewidzianego członka rodziny. Słow jest początkowo skołowany, ale z czasem zaczyna odnajdywać się w nowej rzeczywistości i bierze ją za swoją.
Studium konformizmu i rozpadu tożsamości? Fantazja na temat kulturowych skamielin we współczesności? A może parodia polskiego serialu familijnego, ponieważ bohaterowie posługują się językiem, w którym słychać echa „Ojca Mateusza” skrzyżowanego z Gombrowiczem, Schulzem, i Bóg wie kim jeszcze. Dumała stworzył film, którego nie da się łatwo zaszufladkować i to zdecydowanie przemawia na jego korzyć.
Niewątpliwie udało się w tym filmie zadanie, które było najeżone minami: połączenie surrealistycznej fabuły z realistycznymi zdjęciami, które chwilami uciekają w senną fantasmagorię. Jeśli to zderzenie udało się bezboleśnie, to dzięki humorowi, pojawiającemu nie tylko w dialogach, ale także w formie rzadko widzianego w polskim kinie (w niewulgarnej formie) slapsticku.
Przede wszystkim „Ederly” zachwyca kapitalnym castingiem. Bardzo dobrze poradził sobie Mariusz Bonaszewski w głównej roli, ale *moje serce skradła Aleksandra Górska jako wiecznie naburmuszona, opryskliwa gosposia proboszcza. 77-letnia aktorka stworzyła genialną kreację, ironicznie nawiązującą do "Ojca Mateusza", z którym jest obecnie kojarzona. * Trudno nie dostrzec też innych świetnych drugoplanowych ról zagranych przez Janusza Chabiora, Aleksandrę Popławską, Piotra Skibę, Helenę Norowicz czy debiutującego na dużym ekranie, zmarłego w ubiegłym roku, krytyka filmowego Jerzego Płażewskiego. Wszyscy wykonali świetną aktorską robotę.
Jeśli coś można zarzucić „Ederly”, to może to, że nie jest dobrym kryminałem. W scenariuszu wyraźnie postawiono na wątek kryminalny w drugiej połowie filmu, ale rozwiązanie zagadki nie jest żadnym zaskoczeniem. W ogóle gatunki filmowe są w "Ederly" raczej kliszami niż formami, w których wlana jest oryginalna treść. Bezsprzeczne jest jednak to, że Dumale udało się stworzyć pełne niespodzianek kino nastroju.
Czarno-biały, kameralny „Ederly” w kinach nie będzie miał szans w starciu z takim „Pitbullem”, który nie stawia przed widzem żadnych wymagań. Ale chciałbym wierzyć, że znajdzie się publiczność, która doceni to ambitniejsze, ale równie rozrywkowe, małe, wielkie dzieło Dumały.
Ocena 8/10
Łukasz Knap