Edyta Olszówka: Czas na pozytywne wibracje
Już wkrótce ruszy produkcja nowego filmu Tomasza Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza "Lejdis". Edyta Olszówka zagra w nim jedną z głównych ról. Z aktorką rozmawiamy o świecie damsko-męskich relacji, o słabości i sile, którą ma w sobie, o gwiazdach i o tym, że nikt nie jest doskonały...
**
Rzadko pokazujesz się publicznie i nie udzielasz zbyt wielu wywiadów. Do Międzyzdrojów na Galę Gwiazd przyjechałaś ze spektaklem "Samotne serca". Uczestniczyłaś również w odsłanianiu festiwalowej ławeczki serialu "Samo Życie". Czujesz się gwiazdą serialu?**
Edyta Olszówka :Nie, czuję się osobą, która pracuje w serialu. Sformułowanie "gwiazda" trochę mnie odstrasza, uważam, że bardzo się spłyciło. Żeby zostać gwiazdą wystarczy parę razy pokazać się w telewizorze. Ja po prostu pracuję w serialu "Samo Życie".
**
Jakie Hollywood, takie gwiazdy - powiedział niedawno Piotr Gąsowski... Czym w takim razie są dla Ciebie Międzyzdroje?**
Edyta Olszówka :Lubię polskie morze, więc pobyt tutaj jest dla mnie wielką atrakcją. Poza tym Międzyzdroje to dobre miejsce na integrację środowiskową. Oczywiście, pojawia się też element dowartościowania, że jest się znanym i lubianym, że inni akceptują to, co robisz i doceniają twoją pracę. Jest okazja, żeby spotkać się ze swoją widownią, porozmawiać, rozdać trochę autografów i odpowiedzieć na parę pytań...
**
Chętnie rozdajesz autografy?**
Edyta Olszówka :Tylko raz w życiu usiłowałam zdobyć autograf. Byłam wówczas małą dziewczynką, miałam straszną tremę, i zostałam potraktowana niemiło. Nie będę wymieniać nazwiska tej osoby. Teraz, kiedy ktoś się do mnie zbliża z prośbą o autograf, to ja - mimo złego samopoczucia - nie mogę zrobić ani jednego gestu na "nie", żeby tej konstrukcji w żaden sposób nie zranić. Szczególnie, jeśli są to dzieci. W końcu istniejemy dzięki swojej widowni, dzięki temu, że ona chce nas oglądać.
**
Á propos gwiazd i publiczności. Na spotkaniu z publicznością mówiłaś o innego rodzaju gwiazdach. Wspominałaś o swoim zainteresowaniu astrologią. Zauważasz jakąś korespondencję pomiędzy astrologią, znakiem zodiaku i swoim życiem?**
Edyta Olszówka :Nie chodzi wyłącznie o astrologię, ale o wszelkie nauki, które zahaczają o ezoterykę. Wbrew temu, co niektórzy o nich sądzą, niewiele mają wspólnego z tak zwanym "czary mary". Zdecydowanie bliżej im do czystej matematyki i fizyki. Wydaje mi się, że każdy człowiek, który ma jakiś problem, chce poznać samego siebie lub szuka odpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące istoty i sensu swojego życia, wcześniej czy później o tę sferę musi zahaczyć. Skoro wpływ na nasze samopoczucie ma pogoda, to dlaczego nie miałyby go mieć planety i gwiazdy. Między nami a kosmosem istnieje korespondencja. Makrokosmos i mikrokosmos wzajemnie się przenikają, a my jesteśmy dziećmi wszechświata, tak?
**
Wspominałaś, że w Polsce kobiecie nie jest łatwo być aktorką i zabiegać o role. Wybór ról nie jest zresztą zbyt imponujący. Nie myślałaś nigdy o tym, żeby mieć w życiu jakąś alternatywę oprócz aktorstwa?**
Edyta Olszówka :Myślałam o tym nawet bardzo intensywnie. Na szczęście do tej pory tak się składa, że cały czas pracuję w zawodzie. Mam jednak świadomość tego, że jeśli kiedykolwiek nie byłoby na mnie zapotrzebowania, to nie jest to jeszcze koniec człowieka tylko koniec zawodu. Interesuje mnie tyle rzeczy, że byłoby z czego wybierać.
**
Jakie w tej chwili projekty aktorskie realizujesz, że nie masz na nic czasu?**
Edyta Olszówka :Teraz kręcimy nowe odcinki "Samego Życia", natomiast już niedługo zaczynam film "Lejdis". Reżyseruje go Tomasz Konecki, a pomysłodawcą i głównym autorem scenariusza jest Andrzej Saramonowicz. Z tercetem - Madejski, Konecki, Saramonowicz - miałam już przyjemność pracować. Zrobiłam z nimi dwa filmy - "Pół serio" i "Ciało". Ten będzie trzeci. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
**
Wiesz kto obok ciebie wystąpi w tym filmie?**
Edyta Olszówka :Obsada jest już zakończona. Był casting i zdjęcia próbne. Zagram z Magdaleną Różdżką, Izabelą Kuną i Anną Dereszowską.
**
Oglądałaś "Testosteron"?**
Edyta Olszówka :Tak, zarówno wersję teatralną jak i filmową.
**
To dwa różne gatunki sztuki, czy któraś z nich podobała ci się bardziej?**
Edyta Olszówka :Każdą odebrałam inaczej. Niby podobna historia i postaci, a powstało z tego coś zupełnie innego. Wielkim sukcesem jest to, że ze spektaklu udało się zrobić kino, w którym nie pachniało teatrem.
**
Śmiałaś się na "Testosteronie" i w teatrze i w kinie?**
Edyta Olszówka :Tak, ale w zupełnie innych momentach, co też uważam za sukces.
**
Myślisz, że świat męski opisany w taki właśnie sposób jak w "Testosteronie" jest prawdziwy?**
Edyta Olszówka :Myślę, że wszyscy się pogubiliśmy. Zarówno kobiety jak i mężczyźni. Zmieniły się czasy, a wraz z nimi zmienił się człowiek. Żyjemy w świecie, w którym panuje prawo silniejszego i pogoń za materią.
**
W kobietach jest coraz więcej testosteronu, a w mężczyznach estrogenu?**
Edyta Olszówka :Myślę, że się trochę wymieniliśmy hormonami. Nie jestem pewna, czy to dobry prognostyk na przyszłość.
**
Czyżby groziła nam wizja rodem z "Seksmisji"?**
Edyta Olszówka :Zobaczymy. Może się nam szykować bunt męski, w którym dadzą do zrozumienia, że oni tak nie chcą żyć.
**
Dominacja kobiet i zniewieściałość mężczyzn - taki scenariusz jest możliwy... Czy ty sama uważasz się za silną kobietę?**
Edyta Olszówka :Jedyne, co mnie w sobie przeraża, to wykluczające się cechy charakteru. Jestem słaba i silna jednocześnie. Dla mnie samej jest to trudne do życia, taka zmienność nastrojów, konstrukcja przechodząca od skrajności w skrajność. Huśtawka psychofizyczna, która bardzo pomaga mi w zawodzie, ale strasznie przeszkadza w życiu. Myślę, że jestem na zewnątrz silna, ale w środku bardzo krucha i nadwrażliwa, żeby nie powiedzieć przewrażliwiona.
**
Nadwrażliwość i brak skóry jest w końcu cechą wielkich artystów...**
Edyta Olszówka :Zgadza się, ale bez skóry nie da się normalnie żyć. Zwłaszcza przy tej intensywności medialnej, którą stwarzacie. Wiąże się to z brakiem kredytu na to, żeby się przewrócić, żeby popełnić błąd. W zasadzie trzeba być skontrolowanym do perfekcji, sprzedającym iluzoryczny i nieprawdziwy obraz samego siebie. Straszny jest nacisk i niesamowite napięcie na to, żeby koniecznie być ideałem, któremu wszystko się udaje, a tak nie jest. Jesteśmy tylko ludźmi i każdy ma te swoje małe dramaty. Każdego dotykają nieszczęścia, tylko przez to naświetlenie medialne, wszystko wydaje się przejaskrawione. Nie wspomnę o tym, że czasami jesteśmy po prostu zaszczuci. Nie pozwala nam się popełnić błędu, a przecież nikt nie jest doskonały.
**
Jak radzisz sobie z taką presją?**
Edyta Olszówka :Dużo zawdzięczam psu Bolkowi, który mnie wyciąga na spacery. Staram się też medytować. Cały czas szukam dystansu. Czasami mną szarpnie, ale cały czas pracuję nad sobą, jestem nieustannie w drodze...
**
Swego czasu prasa bulwarowa rozpisywała się bardzo intensywnie na temat twojego rozstania z Piotrem Machalicą...**
Edyta Olszówka :Tak, a teraz pewnie zaczną się rozpisywać na temat tego, czy aby znów nie jesteśmy razem... Jestem na to przygotowana. Po czterech ciążach, opisywanych przez tabloidy, możesz się uodpornić na tę piątą.
**
Pewnie tak. W tego rodzaju opowieściach bulwarowych stale musi się coś dziać... po dramatycznym rozstaniu przyszła pora na happy end...**
Edyta Olszówka :Uważam, że te opowieści powinny mieć jednak swoje granice. Mamy swoje rodziny, trudno się pogodzić z przypisanym życiorysem. Czasami historie są kompletnie wyssane z palca. Od czasu do czasu pojawi się jakieś ziarno prawdy, ale jest ono przy okazji podlane odpowiednio pikantnym sosem, żeby się lepiej sprzedało.
**
Jak podchodzisz do tego typu rewelacji medialnych w tej chwili. Skoro znasz mechanizm, który tym wszystkim rządzi, czy potrafisz zdobyć się na dystans i spojrzeć na całą rzecz z odrobiną poczucia humoru?**
Edyta Olszówka :Czasami trudno o poczucie humoru, kiedy coś bardzo dotyka i rani. Na ból nie ma odporności. Ale zła energia zawsze wraca do tego, kto ją uruchamia... Dlatego w naszym zagrożonym świecie starajmy się szukać pozytywnych wibracji.
**
Dziękuję za rozmowę.**