Fenomen 'Mody na sukces'
Chociaż zmieniają się telewizyjni prezesi, z ramówki wypada "Wielka gra" i wiele innych, niejednokrotnie cenionych przez widzów programów, to dla "Mody na sukces" ciągle jest czas antenowy.
Amerykański tasiemiec "Moda na sukces" towarzyszy już polskim telewidzom od 1994 roku. W swoich archiwach Telewizja Polska ma już odcinki do numeru 3475, z których wyemitowała już (dopiero?) 2928. Jeszcze żadna inna "kultowa" zagraniczna telenowela nie gościła na naszych małych ekranach tak długo - ani pamiętna "Niewolnica Isaura", ani "Dynastia".
Produkcja nie ma żadnej specjalnej promocji, emitowana jest przed godziną 17-tą, a jednak z łatwością potrafi przyciągnąć nawet po 3 miliony osób. Najchętniej oglądają ją ludzie starsi, kobiety.
- Staram się nie opuścić żadnego odcinka. Gdy nie mogę oglądać, to mąż nagrywa mi na wideo - mówi "Gazecie Wyborczej" 74-letnia Felicja Bugajska z Raciborza. - A nawet jeśli opuszczę kilka odcinków, to nie ma straty, bo akcja posuwa się tak wolno, że w zasadzie nie można się tu pogubić. Dlaczego lubię ten serial? Bo pokazuje inne życie niż w Polsce. Kobiety są piękne, eleganckie, chodzą na przyjęcia, adorowane są przez wspaniałych mężczyzn. Przyjemnie popatrzeć, zapomnieć na chwilę o zwyczajnym życiu.
Nie wszyscy widzowie podzielają ten pogląd. Co jakiś czas wybuchają żywe dyskusje, czy nie powinno się emisji wreszcie zaprzestać? Młodsi widzowie pytają: Ile można? Podkreślają, że serial jest nudny i kiczowaty, całkowicie odrealniony, akcja ciągnie się w nieskończoność...