Festiwal w Wenecji 2023. Mocne polskie kino na Lido. Nagroda dla Holland w pełni zasłużona
Jury pod przewodnictwem Damiena Chazella przyznało najważniejszą nagrodę "Biednym istotom" Yorgosa Lanthimosa. Agnieszka Holland z Lido wraca z Nagrodą Specjalną Jury. Wygrywa kino zaangażowane i mocno aktualne.
Jeszcze przed rozpoczęciem 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji było wiadomo, że to będzie wyjątkowa edycja. Wydarzenie tej rangi słynęło z obecności rozpoznawalnych aktorów, którzy przyciągają uwagę i zwiększają widoczność promowanych produkcji. Tym razem na czerwonym dywanie pojawiło się zaledwie kilkoro hollywoodzkich artystów, którzy otrzymali specjalne zwolnienie ze strajku, m.in. Adam Driver czy Jessica Chastain.
Temat walki Gildii Scenarzystów (WGA) i Związku Aktorów Ekranowych (SAG) z AMPTP (Alliance of Motion Picture and Television Producers), organizacją reprezentującą interesy producentów filmowych i telewizyjnych, nie schodził z ust dziennikarzy i twórców, którzy pojawili się na Lido.
Największy strajk w Hollywood od ponad 50 lat stawia wiele pytań na temat przyszłości branży filmowej. Aktorzy i scenarzyści walczą z gigantami streamingowymi o lepsze warunki pracy i uczciwy podział zysków. W tle pojawia się dyskusja na temat wykorzystania sztucznej inteligencji w produkcji filmowej.
Od kilku miesięcy nie udaje się dojść do porozumienia, a artyści zrzeszeni w związkach nie pracują. Stąd na Lido brak wielkich hollywoodzkich aktorów. Nielicznie pojawili się, by promować filmy stworzone przez niezależnych producentów, którzy zgodzili się na warunki stawiane przez SAG. Tym razem największe gwiazdy można było podziwiać na dużym ekranie, a twórcy zza kamery zyskali głos, by opowiedzieć o swojej pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Festiwal niewielu zachwytów
Po ogłoszeniu programu, Konkurs Główny zapowiadał się imponująco. W weneckich kinach pojawili się tacy twórcy jak Michael Mann, Luc Besson, Sofia Coppola czy David Fincher. Reżyserzy o uznanym dorobku, którzy potrafią zachwycać kolejnymi produkcjami. W związku z tym oczekiwania były dość wysokie.
Nie można powiedzieć, by ich najnowsze filmy okazały się klapą, ale z pewnością małym rozczarowaniem. Konkurs, który zgromadził aż 23 produkcje z całego świata (w tym dwa filmy z Polski!), pełen był, z kilkoma wyjątkami, obrazów poprawnych, które nie przyniosły wielkich zaskoczeń czy poruszeń. Te, które wyraźnie zaznaczyły swoją obecność, to z pewnością "Biedne istotny" Yorgosa Lanthimosa, "Bękart" Nikolaja Arcela czy "Zielona granica" Agnieszki Holland.
W całym konkursie można zauważyć kilka nurtów i tematów, które zajmują obecnie twórców. W tym roku dość mocno obrodziło w biografie. Film otwarcia "Comandante" Edoardo De Angelisa opowiedział historię komendanta Salvatore Todaro, który podczas II wojny światowej dowodził włoską łodzią podwodną. Obraz pełen pochwał dla faszystowskiego dowódcy wywołał mieszane uczucia, choć reżyser zajmująca opowiadał o poszukiwaniu człowieczeństwa w trudnych czasach.
Michael Mann przedstawił historię Enzo Ferrariego (Adam Driver) w dobrze przyjętym "Ferrari", Bradley Cooper namalował portret skomplikowanego życia dyrygenta i kompozytora Leonarda Bernsteina w "Maestro", a Sofia Coppola oddała głos Priscilla Beaulieu (Cailee Spaeny), żonie Elvisa Presleya. "Priscilla" pokazała kobiecą perspektywę na dojrzewanie i wychodzenia z cienia gwiazdy i własnego męża.
Ciekawą propozycję przedstawił Nikolaj Arcel w "Bękarcie" z Madsem Mikkelsenem. To historia duńskiego pioniera, który założył pierwszą osadę na nieprzystępnych wrzosowiskach i postawił wszystko na jedną kartę, by hodować ziemniaki. Jako dziecko z nieprawego łoża walczył o swoje, by wspiąć się po społecznej drabinie w silnie zhierarchizowanym społeczeństwie.
David Fincher ("The Killer") i Luc Besson ("Dogman") przyjechali na Lido z kinem gatunkowym, w którym przemoc i zbrodnia staje się kartą przetargową w walce o zachowanie statusu quo w i tak nieprzewidywalnym życiu ich bohaterów. Dobrze skonstruowane opowieści o płatnym mordercy i wyrzutku społecznym pokazały, że ci reżyserzy nie powiedzieli ostatniego słowa.
Pierwsza część festiwalu upłynęła pod znakiem wielkich nazwisk twórców. Kolejne seanse były oczekiwane z ekscytacją. Najwięcej pozytywnych opinii zebrał Yorgos Lanthimos za "Biedne istoty". Emancypacyjna opowieść z Emmą Stone w głównej roli zachwyciła formalnymi rozwiązaniami, poczuciem humoru i genialnie napisanym scenariuszem. Erotyczna wyprawa do świata odkrywania własnej seksualności w oderwaniu od męskich oczekiwań i powinności.
Końcówka festiwalu przyniosła nam więcej kameralnych opowieści i emocjonalnych zawirowań. Podczas seansów "Memory" Michela Franco i "Out of season" Stéphana Brizé dało się dosłyszeć w sali kinowej szlochanie i pociąganiem nosem. Empatyczne kino będące blisko bohatera rozprawiało o pamięci i jej roli w naszym życiu. W jaki sposób kształtuje naszą tożsamość i określa przyszłość.
Jessica Chastain i Peter Sarsgaard stworzyli przejmujące kreacje postaci, które opierają się na opozycjach: ona chce zapomnieć o przeszłości, a on - cierpiący na demencję - za wszelką cenę zachować wspomnienia, które go ukształtowały. Z kolei Guillaume Canet i Alba Rohrwacher ("Out of season") przedstawili historię niespełnionej miłości i zaprzepaszczonych szans.
Dużą przestrzeń w Konkursie Głównym zajęły filmy zaangażowane, które skupiały się na kryzysie uchodźczym, rasizmie czy klasowości. Największe owacje podczas premiery otrzymała Agnieszka Holland za "Zieloną granicę", która opowiada o kryzysie humanitarnym na granicy polsko-białoruskiej. "Io Capitano" Matteo Garrone w ramach kina drogi przedstawił losy dwójki nastolatków z Senegalu, którzy marzą o lepszym życiu w Europie. W tym celu wyruszają w drogę: przez pustynię, brudne ulice Libanu, aż w końcu przez Morze Śródziemne.
"Lubo" Giorgio Diritti to kino rozliczeniowe z mroczną przeszłością Szwajcarii, która w trakcie i po II wojnie światowej prześladowała Jeniszów (uboga i dyskryminowana społeczność wędrownych robotników rolnych i rzemieślników, żyjących w rejonie Alp - red.), odbierając im dzieci i umieszczając w placówkach lub rodzinach zastępczych.
Amerykańskim akcentem w tym temacie był film Avy DuVernay. "Origin" w dość łopatologiczny i wykładowy sposób przedstawia kronikę niezwykłego życia i twórczości Isabel Wilkerson, laureatki Nagrody Pulitzera, która bada genezę niesprawiedliwości i podziałów społecznych, które prowadzą do przemocy i agresji. Reżyserka skupiła się na genezie Holocaustu, rasizmu w USA czy podziałach klasowych w Indiach.
Mocne polskie kino w Wenecji
Rzadko zdarza się tak silna obecność polskiego kina na zagranicznym festiwalu. W Konkursie Głównym znalazły się dwa filmy z naszego kraju. Zarówno Agnieszka Holland ("Zielona granica"), jak i Małgorzata Szumowska z Michałem Englertem ("Kobieta z…") poruszyli serca weneckiej publiczności. Obie produkcje zebrały dobre recenzje, a o "Zielonej granicy" przez kilka dni po premierze dużo mówiło się w kuluarach.
Mocne kino o ważnych i zajmujących sprawach przyciągnęło uwagę, pokazując, że reagowanie na bieżące sytuacje jest niebywale ważne. Film może otwierać oczy i pokazywać ludzi, którzy próbują odnaleźć siebie w trudnych, skrajnych sytuacjach. Holland tworzy film z dużą empatią z dala od publicystycznego zacięcia.
Z kolei "Kobieta z…" jest ważna przestrzenią, w której głos zyskują osoby transpłciowe. Opowieść o Andrzeju/Anieli pokazuje niełatwą drogę uzgodnienia płci, próbę odnalezienia siebie w nieprzyjaznym środowisku i zdefiniowania na nowo związku z kobietą, żoną, którą niebywale się kocha. Szumowska i Englert tworzą kino artystycznie spełnione. Choć jest to film z małymi niedociągnięciami, można o nich zapomnieć, gdy pomyśli się o przesłaniu całości.
Nagrodzeni
Jury: Jane Campion, Mia Hansen-Løve, Laura Poitras, Martin McDonagh, Saleh Bakri, Gabriele Mainetti, Santiago Mitre i Shu Qi pod przewodnictwem Damien Chazelle ("La la land", "Whiplash") najważniejszą nagrodę, Złotego Lwa, przyznało "Biednym istotom" w reżyserii Yorgosa Lanthimosa.
Film opowiada o Belli Baxter (Emma Stone), która została stworzona przez mężczyznę - eksperymentatora i naukowca. Kobieta z mózgiem dziecka odkrywa otaczającą ją rzeczywistość i chłonie ją pełnymi garściami, nie zawsze zważając na normy społeczne i męskie oczekiwania. Świetne kino emancypacyjne, w którym nic nie jest oczywiste.
Srebrny Lew - Wielka Nagroda Jury powędrował do Ryûsuke Hamaguchi za "Evil does not Exist", czyli opowieści o skromnym życiu w otoczeniu natury. Najlepszym reżyserem został Matteo Garrone za film "Io Capitano".
Puchar Volpi, czyli nagrody aktorskie otrzymali Peter Sarsgaard ("Memory") oraz Cailee Spaeny ("Priscilla"). Aktor wygłosił poruszające przemówienie, w którym odniósł się do strajku i podkreślił strach przed wpływem sztucznej inteligencji na tworzenie sztuki. Mówił o tym, jak ważny jest budowanie relacji międzyludzkich. Apelował do producentów o odnalezienie w sobie człowieczeństwa.
Agnieszka Holland dostała Nagrodę Specjalną Jury za film "Zielona granica". Reżyserka zadedykowała nagrodę aktywistom, ludziom działającym na miejscu i organizacjom niosącym pomoc od Polski przez Lampeduzę.
Z Wenecji dla Wirtualnej Polski Małgorzata Czop
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wplątujemy się w "Ukrytą sieć", wracamy do szokującego procesu "Depp kontra Heard" oraz ponownie zasiadamy do kanapkowej uczty w "The Bear". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.