Film Andrzeja Seweryna już w kinach
W naszym kraju ksiądz jest przedstawiany jako zażywny proboszcz, okradający swoich wiernych albo jako tak święty człowiek, że aż niewiarygodny. Miałem szczęście spotkać innych księży, prawdziwych, twardych mężczyzn, tylko że bardziej uduchowionych niż osoby świeckie - powiedział Michał Żebrowski przed środową uroczystą premierą filmu "Kto nigdy nie żył" w kinie Kijów.
Obraz, którym Andrzej Seweryn zadebiutował jako reżyser filmowy, opowiada o młodym duchownym zajmującym się narkomanami, który dowiaduje się, że jest nosicielem wirusa HIV. Niepokorny do tej pory ksiądz, przeżywa naturalny w tej sytuacji bunt i wszystkie możliwe rozterki związane z chorobą.
REKLAMA Czytaj dalej - Andrzej Seweryn powtarzał mi, żebym nie wyrywał kudłów z rozpaczy, ale przepraszał za to, że jestem chory. Wtedy pojąłem, że istota tej roli polega na tym, iż z jednej strony muszę starać się zrozumieć, dlaczego właśnie mnie to spotkało i równocześnie stanąć za szybą, za którą staje chory, oddzielony od świata zdrowych - opowiadał o swojej roli Michał Żebrowski.
Można ją podzielić na dwa etapy. Jeden trwa do momentu, kiedy aktor ma jeszcze krótkie włosy i zależy mu na tym, co stanie się z narkomanami, którymi się opiekuje, a drugi następuje, kiedy będąc już w klasztorze, zapuszcza długie włosy, skupiając się wyłącznie na swojej chorobie. W finałowych scenach obcina je, wracając jakby do świata żywych. Rola Żebrowskiego w filmie Seweryna mogłaby robić wrażenie, gdyby nie otoczka, związana z pojawieniem się na ekranie przedstawicieli młodych japiszonów, robiących karierę w agencji reklamowej. Śmieszny wydaje się już sam pomysł, że wybierają się oni na koncert idola młodzieży, granego tu przez Roberta Janowskiego. Nie wyobrażam sobie, że młodzi ludzie podróżują samochodem aż trzy dni przez całą Polskę (strasznie daleko do tego Torunia), żeby uczestniczyć w występie specjalisty od telewizyjnego programu "Jaka to melodia?".
Trudno mi też wyobrazić sobie zbuntowanych narkomanów, tańczących do piosenki śpiewanej przez rzeczonego Janowskiego. Ale za to całkiem prawdopodobne są reakcje ludzi, którzy dowiadują się o chorobie księdza Jana. Szczególnie poruszające jest to w momencie, kiedy matka księdza zamiast wpaść w rozpacz z powodu choroby syna, jest w stanie tylko wykrztusić "jaki to wstyd".
- Podczas spotkania z widzami w Poznaniu, podszedł do mnie ksiądz i powiedział, że za godzinę będzie widział się z dzieciakami, takimi z jakimi ja mam do czynienia w filmie. Zapytał, co ma im ode mnie przekazać. Poprosiłem, żeby im powiedział, że ksiądz, który się nimi opiekuje, jest prawdziwym mężczyzną - dodał Michał Żebrowski, dla roli którego warto jedynie obejrzeć ten film.