Film pod każdym względem na czasie
To film pod każdym względem na czasie. Nie tylko porusza temat lustracji, ale pokazuje, że można mówić o niej bez ferowania szybkich wyroków i bez politycznych obciążeń. Przypomina, że oskarżenie o współpracę dotyka nie tylko samego oskarżonego, ale także jego bliskich.
Właśnie z taką sytuacją muszą poradzić sobie główni bohaterowie „Rysy“ Michała Rosy – Jan (Krzysztof Stroiński)
i Joanna (Jadwiga Jankowska-Cieślak), małżeństwo krakowskich inteligentów z kilkudziesięcioletnim stażem. Wśród urodzinowych prezentów znajdują kasetę wideo, a na niej nagranie starego ubeka oskarżającego Jana o współpracę. Jan mial ożenić się z Joanną, by szpiegować jej ojca i składać meldunki służbom bezpieczeństwa.
Paradoksalnie dla Jana ta sytuacja jest łatwiejsza. Po pierwszym szoku i gniewie, łatwiej mu się z tymi oskarżeniami uporać. Zna prawdę. Albo rzeczywiście jest niewinny, albo z upływem lat postarał się w swoim własnym sumieniu rozmiary i efekty tej współpracy umniejszyć na tyle, by czuć się usprawiedliwionym, a być może nawet rozgrzeszonym.
Joanna ma trudniej. Nagle, w jednej chwili, zawaliło się prawie całe jej dorosłe życie. Skazana jest wyłącznie na domysły. Nie wie, co jest kłamstwem, a co prawdą? Miota się. Spotyka się z ubekiem. Analizuje wydarzenia z przeszłości. A przede wszystkim „na nowo“, inaczej patrzy na męża. Choć stara się je odrzucić, choć nie chce się z nim pogodzić, oskarżenie odsuwa ją od męża. Odbiera zaufanie. Przekreśla dotychczasowe wspólne życie. Jest jak ta tytułowa rysa, która pojawia się na związku Joanny i Jana, i z każdą chwilą coraz bardziej się pogłębia.
Ten zapis rozpadającego się zaufania do bliskiej osoby to najmocniejszy element filmu Michała Rosy. A Jadwiga Jankowska-Cieślak rozgrywa tę chuśtawkę emocji swojej bohaterki bez jednej fałszywej nuty. To jedna z najwybitniejszych kreacji w dziejach polskiego kina!