Filmy bez granic w Cieszynie
16 festiwal filmowy Kino na granicy w Cieszynie był jednocześnie pierwszą edycją, na której dane mi było się pojawić. Chociaż więc nie mam porównania z poprzednimi i tak śmiało mogę stwierdzić, że tegoroczne Kino na granicy było udane w 100%.
Największą, moim zdaniem, siłą festiwalu jest jasno sprecyzowany profil imprezy. Organizatorzy nie starają się zebrać jak największej liczby filmów z jak największej liczby krajów. Cel jest jasny – przybliżyć publiczności przede wszystkim produkcje polskie, czeskie i słowackie. W tym roku widzowie, dzięki retrospektywie, mieli możliwość zapoznać się z większością dzieł Dusana Hanaka, wybitnego reżysera, który przez kilka dni był obecny na festiwalu.Pasjonujący się filmami historycznymi mogli obejrzeć filmy, których tematem była I wojna światowa, z kolei miłośnicy prozy Jaroslava Haseka i Franza Kafki dostali najlepsze ekranizacje ich książek w wydaniu środkowoeuropejskim. A to oczywiście nie wszystko, gdyż Kino na granicy oferowało również sporą dawkę kina ukraińskiego oraz ostatniego kina polskiego. Każdy mógł więc nadrobić zaległości i obejrzeć między innymi „Imagine” Andrzeja Jakimowskiego, „Papuszę” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa
Krauze oraz „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy. Łącznie na festiwalu zaprezentowano 119 filmów – o nudzie nie mogło być więc mowy i każdy, nawet najbardziej wybredny odbiorca, mógł znaleźć coś dla siebie.
06.05.2014 11:44
Tym bardziej, że Kino na granicy to wbrew pozorom nie tylko filmy. Codziennie wieczorem na cieszyńskim zamku odbywał się koncert. Publiczność najbardziej porwał chyba Dr Misio, czyli Arkadiusz Jakubik z zespołem. Jakubik po raz kolejny udowodnił, że jest nie tylko świetnym showmanem, ale również człowiekiem o ogromnym dystansie do własnej osoby. Pewnie dlatego ludzie byli tak zachwyceni po występie jego grupy. Równie pozytywne emocje wzbudził czeski zespół Zrni, grający bodaj najdłużej ze wszystkich (2 godziny), nie tylko dając profesjonalny koncert, ale też udowadniając jak wspaniale można ze sobą łączyć najróżniejsze instrumenty. Pozostałe koncerty – duet Kieslowski, Bokka oraz Puding Pani Elvisowej – chociaż nie były gorsze, nieco słabiej zapisały się w mojej pamięci.
Dużą zasługą twórców festiwalu było również to, że udało im się nakłonić tak wiele osób związanych z kinem, by przyjechali do Cieszyna. Poza wspomnianymi już Dusanem Hanakiem i Arkadiuszem Jakubikiem, publiczność miała okazję spotkać się i porozmawiać ze świetnym polskim aktorem Romanem Kłosowskim, Maciejem Sobieszczańskim i Michałem J. Zabłockim, którzy poprowadzili dyskusję „Jak powstają filmy? Krok pierwszy: scenariusz” oraz wieloma innymi postaciami. Podczas festiwalu można też był obejrzeć wystawy zdjęć poświęconych Dusanowi Hanakowi oraz Agnieszce Holland, która niestety nie mogła pojawić się w tym roku w Cieszynie.
Warto podkreślić, że organizatorzy festiwalu – co nie powinno dziwić, w końcu to 16 edycja – spisali się na medal. Wszystko było dopięte na ostatni guzik – kina, program, noclegi. O żadnych wpadkach nie mogło być mowy, a nawet jeśli się zdarzały, to błyskawicznie sobie z nimi radzono. Pełen profesjonalizm ludzi związanych z organizacją imprezy sprawiał, że każdy uczestnik mógł z przyjemnością spędzić czas w Cieszynie.
Było to tym łatwiejsze, że jest to bardzo urokliwe miasto – podzielone rzeką na dwie części, polską i czeską. Kiedy człowiek miał ochotę chwilę odpocząć, wystarczyło, że wybrał się na spacer po malowniczych uliczkach, by w którymś momencie usiąść w jednym z wielu sympatycznych i serwujących znakomite jedzenie lokali. A że pogoda również dopisała, o 16 festiwalu Kino na granicy mówić można wyłącznie w samych superlatywach. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji być w Cieszynie, niech koniecznie wybierze się za rok. Na pewno się tam wtedy zobaczymy, bo pobyt w Cieszynie na stałe wpisuje się do mojego rocznego kalendarza.