Free Guy – recenzja Blu-ray od Galapagos
"Truman Show" w świecie gier wideo, satyra na branżę gamingową i wielki easter egg w jednym. To nie miało prawa się udać. A jednak "Free Guy" Shawna Levy'ego to blockbuster, na jaki zasługują młodzi widzowie: efektowny, śmieszny, a przy tym niegłupi.
Grany przez Ryana Reynoldsa skromny pracownik banku odkrywa, że żyje w brutalnej grze komputerowej, w dodatku jest tylko statystą – tzw. bohaterem niezależnym (ang. non-player character, w skrócie NPC). Sytuację komplikuje jeszcze bardziej fakt, że zakochuje się w "niewłaściwej" kobiecie, a na horyzoncie majaczy zbliżająca się apokalipsa.
Brzmi znajomo? A jakże. W "Free Guy" bardzo łatwo odnajdziemy analogie to takich filmów "Truman Show", "Lego: Przygoda", "Matrix" czy nawet "Oni żyją". Jednak mimo znajomego konceptu komedia Shawna Levy'ego ("Noc w muzeum" czy "Stranger Things") wciąż potrafi zaskakiwać pomysłami i świeżością.
To przede wszystkim pierwszy film, który tak celnie i kompleksowo ogrywa tematykę gier komputerowych i portretuje narosłą wokół nich kulturę. Jednocześnie "Free Guy" koncertowo sprawdza się jako zjadliwa satyra na branżę i jej patologie, które uosabia postać brawurowo odegrana przez Taikę Waititiego.
ZOBACZ TEŻ: Free Guy – oficjalny zwiastun Blu-ray i DVD
"Free Guy" przepełniony jest mniejszymi bądź większymi aluzjami do specyfiki elektronicznej rozrywki, ale spokojnie - widzowie nieotrzaskani w temacie nie będą czuli się pominięci. Dla nich twórcy przygotowali całe wiadra referencji do świata popkultury i franczyz, które zdominowały masową wyobraźnię. Jest tego tyle, że jedni i drudzy z pewnością nie wyłapią wszystkiego za pierwszym razem.
Oprócz tego "Free Guy" to po prostu ujmująca humorem komedia, z czułością obchodząca się ze swoimi bohaterami i serwująca piękne humanistyczne przesłanie, nie popadając przy tym w zbytni banał.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy będą narzekać na asekuranctwo twórców rezygnujących z dosadnej przemocy, którą przepełnione są sandboksowe gry w stylu "GTA". Nie zapominajmy jednak, do kogo ten film jest przede wszystkim skierowany. Dlatego jeśli potrzebujecie mocnych wrażeń, zawsze zostaje wam "Hardcore Henry".
Polskie wydanie Blu-ray także prezentuje się nad wyraz zacnie. Na płycie wydanej przez Galapagos znajdziecie sporo fajnych dodatków, które powinny zadowolić nawet najbardziej wybrednego kinofila zainteresowanego procesem produkcji filmu.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim 15-minutowy making of z obszernymi wypowiedziami reżysera, scenarzysty czy kostiumografki i zajawkami zza kulis filmu.
Bardzo dobrze wypada też 8-minutowy suplement skupiający się na osobie Waititiego, który "Free Guyem" przypomina, że jest nie tylko utalentowanym reżyserem, ale i świetnym aktorem. Jego Antwan to jeden z najjaśniejszych punktów filmu.
Do tego dostajemy rozbudowaną anatomię sceny pojedynku między tytułowym bohaterem, a jego napakowanym alter ego (ponad 15 min), materiał poświęcony postaci granej przez Jodie Comer, kilka scen niewykorzystanych, gagi i pakiecik trailerów. Tak to powinno właśnie wyglądać.
Obraz: 2.39:1 (panoramiczny), 1080p HD, dźwięk: DD 5.1 (polski dubbing), DTS-HD Master Audio 7.1 (angielski), napisy: polskie (film i dodatki).
Trwa ładowanie wpisu: instagram