Miała piękne, wielkie oczy i wciąż półotwarte, malinowe usta. Brwi nieco uniesione – jakby nieustannie dziwiła się światu. Odeszła w wieku 73 lat, ale ani na chwilę nie przestała mieć w sobie czegoś z dziecka. A może lepiej określać Giuliettę Masinę mianem nimfetki, która prowadziła uwiedzionych mężczyzn na postronku swojej niewinności...?
Miała piękne, wielkie oczy i wciąż półotwarte, malinowe usta. Brwi nieco uniesione – jakby nieustannie dziwiła się światu. Odeszła w wieku 73 lat, ale ani na chwilę nie przestała mieć w sobie czegoś z dziecka. A może lepiej określać Giuliettę Masinę mianem nimfetki, która prowadziła uwiedzionych mężczyzn na postronku swojej niewinności...?
Przez lata była muzą Federico Felliniego – mistrza światowej kinematografii, który do dziś jest wzorem dla młodych twórców. O walczącym o Oscara „Wielkim pięknie“ (2013) Paola Sorrentino mówi się wyłącznie w kontekście włoskiego mistrza. Nic dziwnego – to film o mężczyźnie i jego miłości do pięknych kobiet. Autor „Miasta kobiet“ (1980) miał szczęście, bo poznał w życiu tę jedyną. Giulietta Masina była jego żoną i największą inspiracją przez pół wieku. Artyści pobrali się w 1943 roku, w 1993 parę rozłączyła śmierć Felliniego.
W międzyczasie Fellini i Masina zrealizowali wspólnie siedem filmów, zdobyli szereg nagród i opowiedzieli nam jedne z najpiękniejszych historii, jakie widział świat. Czy życie prywatne Giulietty było równie barwne, jak losy kreowanych przez nią postaci?
Dzieciństwo w domu pełnym pamiątek po zmarłym
Giulietta (czyli Giulia Anna) Masina urodziła się w San Giorgio di Piano w Bolonii. Jej ojciec Gaetano był wiolonczelistą i nauczycielem muzyki; matka Anna Flavia – nauczycielką. Przyszła gwiazda filmów Felliniego znaczną część dzieciństwa spędziła jednak w Rzymie w domu owdowiałej ciotki. Uczyła się w szkole prowadzonej przez siostry Urszulanki. Pod okiem zakonnic trenowała głos, brała lekcje tańca i gry na pianinie.
Aktorstwem Giulietta zainteresowała się dopiero na uniwersytecie. Jako tańcząca i śpiewająca studentka literatury zaczęła występować w sztukach swoich kolegów wystawianych w Teatrze Ateneo. Zadebiutowała w 1939 roku we włoskiej wersji sztuki „Happy Traveler“ Thorntona Wildera. Niedługo potem dołączyła do profesjonalnej trupy teatralnej Compagnia del Teatro Comico Musicale i zaczęła się udzielać w radiu.
To tam jej drogi przecięły z Federico Fellinim – znanym już wówczas scenarzystą słuchowisk radiowych, który obsadził ją w roli Palliny w słuchowisku opowiadającym o meandrach życia małżeńskiego. Jeszcze tego samego roku Giulietta i Federico wzięli ślub.
Miłość od pierwszego wejrzenia
- Nie pamiętam naszego pierwszego spotkania, ale wiem, że urodziłem się ponownie tego dnia, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Giuliettę – powiedział Federico Fellini.
Źródła jednak donoszą, że kiedy 21-letnia Giulia Anna ujrzała swojego przyszłego męża zakrzyknęła: „On wygląda jak fakir! Przypomina mi Gandhiego.“ Przyszły reżyser „Osiem i pół“ miał zaś powiedzieć, że Giulietta jest małym łobuziakiem, który umie go rozśmieszyć.
Odrobina dystansu na pewno była w cenie. Kiedy Fellini poznał Masinę był już stosunkowo znanym twórcą. Ona dopiero marzyła o karierze aktorki. Oboje ewidentnie szli jednak w tym samym kierunku – chcieli tworzyć, a sztuka stanowiła sens ich życia.
W zbliżeniu się do siebie artystom pomogła wojna. Podobno uchylający się od służby wojskowej Fellini szukał azylu w domu Giulietty. Reżyser musiał tam też znaleźć ciepło domowego ogniska,* bo para postanowiła się pobrać i właśnie tam urządzić wesele.*
W skromnej ceremonii wzięło udział* zaledwie kilkanaście osób.*Panny młodej nie było stać na białą suknię, a pan młody nie wystąpił w eleganckim fraku, ale miłość została przypieczętowana. I przetrwała dokładnie 50 pięknych lat.
Gwiazda swojego męża
Dziś uważa się, że pod koniec lat 40. Federico Fellini był tak dobrze znany we włoskich kręgach towarzyskich, że otworzył swojej żonie drzwi do kariery. Trzy lata po ślubie Masina zadebiutowała na dużym ekranie w epizodycznej roli w „Paisie“ (1946) Roberta Rosselliniego. Dwa lata później wystąpiła w filmie „Bez litości“ (1948) Alberta Lattuady.
Rola Marcelli przyniosła jej prestiżową w ówczesnych Włoszech Srebrną Wstążkę dla Najlepszej Aktorki Drugoplanowej.W 1950 roku Masina i Lattuada wciągnęli do współpracy Federica Felliniego i tak powstały wspaniałe „Światła Variete“. Realny przełom w życiu aktorki przyszedł jednak cztery lata później – kiedy Giulietta wcieliła się w postać Gelsominy w kultowej dziś „La Stradzie“ (1954) wyreżyserowanej przez Felliniego.
Jej fenomenalna rola na pewno przyczyniła się do tego, że historia o cyrkowym siłaczu i jego zabawnej towarzyszce zdobyła Oscara w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny". Za rolę Gelsominy Giulietta została wyróżniona też nagrodą BAFTA. Trzy lata później Masina otrzymała Oscara i Złotą Palmę dla najlepszej aktorki za „Noce Cabirii“ (1957). W 1965 uhonorowano ją nagrodą Davida di Donatello za „Giuliettę i duchy“.
Sukces nie przyszedł z łatwością, Fellini podobno ostro trenował swoją żonę...
Burzliwe życie za kulisami?
Podobno Federico Fellini narzucał Masinie swoją wizję artystyczną. „Nakładał na Giuliettę role i maski, co ją krępowało i stawiało w niełatwej dla artystycznej osobowości pozycji – o pół kroku w tyle.“ Autor „Wałkoni“ (1953) przyznaje jednak, że i jemu nie było łatwo.
- Giulietta sprawiała, że bywałem bardziej nerwowy. Wymagałem od niej więcej niż kiedy pracowałem z innymi. Chciałem, żeby była doskonała. Było mi łatwo tolerować błędy pozostałych aktorów, ale zasmucało mnie, gdy popełniała je Giulietta. Wiem, że to niesprawiedliwe! Ten brak tolerancji wynika jednak z poczucia, że Giulietta jest częścią mnie, umie zajrzeć do mojego wnętrza, więc nie powinna się mylić – mówił Fellini.
Później reżyser przyznawał, że chociaż często kłócili się na planie, przed kamerą Giulietta zawsze stawała pełna gotowości i pokory. Autor „Słodkiego życia“ opowiadał, że Masina zrobiłaby wszystko, aby jego pracę uczynić łatwiejszą. Nigdy nie przestawała być dla niego żoną* – wypytywała, czy nie jest mu za zimno, czy nie przemoczył butów i czy aby na pewno nie ma ochoty na filiżankę cappuccino.*Skąd w niej ta skromność?
Platoniczny romans z Clarkiem Gable
Chociaż „La Strada“ uczyniła Giuliettę Masinę gwiazdą międzynarodowej rangi, aktorka nigdy nie pozowała na diwę. Wszystkie jej role na zawsze zapisały się w historii kinematografii, ale dla niej niezmiennie najważniejsza była miłość do kina. O sukcesie aktorka opowiadała zawsze z delikatną nieśmiałością, ale wielką szczerością i naturalnością.
Wiele osób wspomina, że kiedy przyjechała do Los Angeles, żeby odebrać Oscara za rolę w „Nocach Cabirii“ sprawiała wrażenie, jakby pojawiła się na scenie przypadkiem. Sama Masina wyznała kiedyś, że w Hollywood zawsze czuła się jak nastolatka.
W pielęgnowaniu tego uczucia pomógł jej nie kto inny, a sam Clark Gable! Aktorka nie mogła uwierzyć, że w LA staje twarzą w twarz z Rhettem Butlerem z „Przeminęło z wiatrem“ i że jej dziewczęce marzenia o wielkim świecie tak po prostu się ziściły.
Chaplin w spódnicy
Niektórzy twierdzą, że Giulietta Masina jest dziecinna, ale inni widzą w niej damskie wcielenie Charliego Chaplina. Już jako Gelsomina aktorka udowodniła, że podobnie jak król komedii, jej aktorska ekspresja bazuje na mimice i cielesności, dzięki którym potrafi wyrażać całą gamę emocji – od smutku przez patos do szczęścia i miłości.
- Co za śmieszna twarz! Naprawdę jesteś kobietą? A może jednak karczochem? – fraza, która pada w „La Stradzie“ udowadnia, że śmiech i dystans do samej siebie były najmocniejszymi stronami Giulietty.
To im aktorka zawdzięcza sukces. Niech więc nie dziwi fakt, że film biograficzny o jej życiu nakręcony w 2004 roku przez Sandro Laia nosi tytuł „Giulietta Masina. Siła uśmiechu.“ Sam Fellini twierdził zresztą, że talent komediowy jest dla aktora największym darem, jaki może dostać od losu. Giulietta miała go w bród.
Mówi się, że od początku wyróżniała się na tle innych aktorek tworząc indywidualny styl. „Gra aktorska Masiny łamała wszelkie stereotypy aktorstwa w tamtym okresie. Wywiady, w których Giuletta opowiada swoją historię, zbliżają widza do gwiazdy: kobiety z wielką klasą, szczerej, czasem surowej, z ogromnym dystansem do własnego życia.“
Samotność w długim związku
Giulietta Masina miała też wiele dystansu do życia prywatnego i plotek, które od czasu do czasu pojawiały się w mediach. Wielokrotnie pytana, czy nie jest zazdrosna o piękne aktorki, z którymi pracuje na planie Federico Fellini odpowiadała, że nie * – bo to w końcu do niej wraca po zakończeniu zdjęć.*
- Federico to zagadkowa istota, piękna jak ważka, trzeba mu dać wolność... – twierdziła.
Ona sama też zdawała się z niej korzystać. Nieznaczne powody do zazdrości dała Felliniemu grając u boku urokliwego Richarda Baseharta (najpierw w „La Stradzie“, później w „Niebieskim ptaku“).
Jedna ze znanych psychoterapeutek zajmujących się badaniem długich związków – Esther Perel – przyznaje, że tylko umiejętne lawirowanie między wielką bliskością a zdystansowaniem pozwala utrzymać długi związek w szczęściu i zdrowiu. Masina czuła to intuicyjnie. Dawała Felliniemu mnóstwo swobody, ale zawsze była też wielce troskliwa.
- Nie jesteśmy rodziną – mówiła. – Jesteśmy parą, żyjemy tylko we dwoje, więc kochamy się jeszcze mocniej. W 1945 roku aktorka urodziła Felliniemu syna. Miesiąc po swoich narodzinach Pierfederico dostał zapalenia mózgu i zmarł. Para nie miała więcej dzieci.
Nie mogli bez siebie żyć
Giulietta Masina i Federico Fellini byli tak głęboko związani, że nie mogli bez siebie żyć. Aktorka zmarła niecałe pięć miesięcy po tym, jak odszedł jej mąż.
Przez wiele lat wydawało się, że jest między nimi więcej różnic niż podobieństw. Ona była melomanką uwielbiającą podróże. On nie znosił radia i niechętnie pakował walizki. Może to jednak różnice sprawiły, że artyści nigdy nie przestali się wzajemnie inspirować.
Oboje odeszli z godnością i elegancją. Pogrzeb Federica Giulietta zorganizowała samodzielnie w Teatro Cinque w Cinecitta – w miejscu, w którym powstały największe dzieła jej męża. Twierdzi się, że sama zaczęła umierać tego samego dnia. Niespełna pół roku później pochowano ją w sukni wieczorowej, którą miała na sobie w noc rozdania Oscarów. W zaświaty odeszła ściskając zdjęcie Federica Felliniego. Na zawsze pozostała jego gwiazdą.