''Miasteczko South Park'', 1999
Koniec lat 90. odznaczył się grubą kreską na arenie komediowej. Pojawił się wówczas animowany serial, a niedługo później film kinowy „Miasteczko South Park”, który z miejsca stał się fenomenem (pop)kulturowym.
Produkt szalonego, sprośnego i ofensywnego, ale też przy okazji niezwykle inteligentnego pomysłu Matta Stone’a i Treya Parkera jest aż do teraz synonimem brutalnego dowcipu. Często na celowo koszarowym i klozetowym (dosłownie) poziomie.
Ilość przekleństw, wyzwisk, zboczeń, fekaliów i całej masy innych odchyłów od normy osiąga poziom absurdu. Ale „South Park” to przede wszystkim naprawdę celna, mądra, choć niezwykle brutalna, cięta i bezlitosna satyra na współczesny świat, media, kulturę i popkulturę, poprawność polityczną, dosadnie komentująca nierówności społeczne, wojny, konflikty na tle socjalnym, religijnym, światopoglądowym czy politycznym.
Dzięki tym wszystkim wyolbrzymionym metaforom i aluzjom uwypukla największe absurdy dzisiejszego świata. I robi to niezwykle skutecznie.