Bad boy po pięćdziesiątce
Być może jesteśmy właśnie świadkami narodzin kolejnego gwiazdora kina akcji, choć jeszcze kilka lat temu chyba mało kto uwierzyłby w jego kandydaturę na to stanowisko.
Sean Penn, mimo że ma łatkę bad boya, a o jego porywczym charakterze krążą legendy, nie miał do tej pory szczęścia do akcyjniaków. Gustował głównie w dramatach, zwłaszcza tych psychologicznych, przejmujących, naszpikowanych zagadnieniami egzystencjalnymi, od czasu do czasu tylko goszcząc w thrillerze czy jakiejś sensacji.
Ale kiedy weźmie się pod uwagę charyzmę Penna, jego charakterystyczną twarz i imponującą rzeźbę ciała, aż trudno uwierzyć, że nikomu nie przyszło do głowy, by uczynić z niego bohatera na miarę Bryana Millsa, w którego na ekranie wcielał się Neeson.