Historycy o granicach przy tworzeniu filmów historycznych
Twórcy filmów o postaciach historycznych mają prawo do przedstawienia własnej wersji wydarzeń, do spekulacji - ale wyłącznie pod warunkiem, że nie przeinaczają ewidentnie faktów, ponieważ wtedy postępowaliby nieetycznie - uważają historycy Antoni Dudek i Jerzy Holzer.
Prof. Wojciech Roszkowski ostrzegł zaś, że przedstawianie w filmach poświęconych postaciom historycznym zupełnie niewiarygodnych dowodów na temat przebiegu wydarzeń może skończyć się dla twórców filmu kompromitacją.
O opinie na temat granic swobody twórczej artystów realizujących filmy na temat wydarzeń i postaci historycznych PAP poprosiła w piątek historyków w związku z przedpremierową projekcją filmu fabularnego "Generał. Zamach na Gibraltarze" o ostatnich godzinach życia gen. Władysława Sikorskiego.
Ukazana w tym filmie wersja zdarzeń nie zgadza się z wynikami niedawno przeprowadzonej sekcji zwłok gen. Sikorskiego. Z filmu wynika, że za śmierć generała odpowiadają Polacy, o czym napisano na łamach piątkowej "Rzeczpospolitej".
"Generał. Zamach na Gibraltarze" ma trafić do polskich kin 3 kwietnia. Film jest produkcją TVN. Wyreżyserowały go Anna Jadowska i Lidka Kazen. Generała Sikorskiego zagrał Krzysztof Pieczyński. Scenariusz powstał na podstawie badań historycznych Dariusza Baliszewskiego, według którego Sikorski został zamordowany, a katastrofa samolotu upozorowana.
"W kluczowej scenie filmu generał i jego ludzie zostają zabici przez specjalnie przybyłych na Gibraltar polskich agentów" - czytamy w artykule.
Polacy, którzy - według twórców filmu - odpowiadają za śmierć generała, "mieli się wywodzić ze środowisk piłsudczykowskich, ostro krytykujących Sikorskiego za jego zbyt prosowiecką politykę; wyeliminowanie generała miało być więc puczem, a jego celem - uratowanie Polski przed podporządkowaniem Moskwie" - napisano na łamach "Rzeczpospolitej".
"Brytyjczykami kierowały pobudki przeciwne. Według twórców filmu generał dysponował niezwykle ważnymi dokumentami dotyczącymi zbrodni katyńskiej. Miał je dostać od Niemców na Bliskim Wschodzie, skąd przyleciał na Gibraltar. Ich ujawnienie mogło doprowadzić do rozpadu koalicji Brytyjczyków ze Związkiem Sowieckim. Ponieważ Sikorski nie chciał dokumentów oddać, Brytyjczycy zdecydowali się go wyeliminować" - napisano dalej. Dr Antoni Dudek, historyk IPN, podkreślił w piątkowej rozmowie z PAP, że powinniśmy pamiętać o różnicy między filmami fabularnymi i dokumentalnymi. "Sztuka jest sztuką" - powiedział historyk. Zdaniem Dudka, twórcy filmowi mają prawo do przedstawiania pewnej wersji wydarzeń, spekulacji, prawo do swobody twórczej.
"Pod warunkiem, że ewidentnie nie przeinaczają faktów historycznych" - zaznaczył historyk.
Jak tłumaczył Dudek, jeśli wiadomo, że dane wydarzenia przebiegały w taki, a nie inny sposób, twórca filmu nie może traktować tych faktów w dowolny sposób. Natomiast w przypadku, gdy nie mamy wiedzy o tym, jak dokładnie potoczyły się zdarzenia, artysta ma prawo wyobrażać sobie, co ewentualnie mogło się wydarzyć; artysta może zaproponować wówczas własną wersję wydarzeń.
"Jeśli chodzi o generała Sikorskiego - okoliczności jego śmierci nadal są przecież niewyjaśnione. Nie wiemy, co dokładnie się wtedy wydarzyło" - powiedział Dudek.
Zwrócił uwagę, że w wielu filmach realizowanych zagranicą, na przykład w USA, twórcy przedstawiali własną wersję wydarzeń dotyczących prawdziwych postaci, historii. "Dobrym przykładem jest tu dramat +JFK+ Olivera Stone'a" - powiedział Dudek ("JFK", film produkcji amerykańskiej z 1991 r.; bohater prowadzi własne śledztwo dotyczące okoliczności zamachu na prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego - PAP).
"Filmy fabularne o tematyce historycznej zawsze wywoływały kontrowersje i zawsze będą je wzbudzać" - powiedział Antoni Dudek.
Prof. Jerzy Holzer uważa, że "twórcy filmowi, literaci czy publicyści mają prawo zapełniać swoimi hipotezami puste pola - wtedy, kiedy wiemy, że coś się stało, ale nie wiemy: jak, albo dlaczego". "To na przykład dotyczy zamachu na Kennedy'ego" - powiedział PAP historyk.
"Jeżeli jednak przechodzą do porządku dziennego nad tym, co wiadomo, to po prostu robią ludziom - nie znającym bliżej problematyki - wodę z mózgu" - ocenił prof. Holzer.
"Należałoby sformułować pytanie 'czy wolno robić ludziom wodę z mózgu?'" - powiedział historyk. "Ja uważam, że nie. Ale skoro wodę z mózgu robią czasami w swoich interesach przedstawiciele biznesu rozmaitymi reklamami, to może filmowiec, literat czy publicysta mają prawo postępować podobnie?" - mówił prof. Holzer. "Ostatecznie dla historyków to nie nowość. Postępowanie etyczne jest wyborem. Zdarza się jednak, że ktoś chce robić interes na braku etyki" - oświadczył.
Zdaniem prof. Wojciecha Roszkowskiego, film "Generał. Zamach na Gibraltarze" będzie dla jego twórców albo kompromitacją, albo spowoduje przełom i wywoła sensację.
Profesor powiedział w piątek PAP, że samego filmu jeszcze nie oglądał, i że trudno jest mu reagować tylko na doniesienia prasowe.
Zauważył jednak, że Dariusz Baliszewski - dziennikarz, historyk i publicysta, na podstawie którego badań powstał scenariusz filmu "Generał. Zamach na Gibraltarze" - "balansuje na ostrzu noża".
"Pan Baliszewski już niejednokrotnie wspominał o tym, że ma materiały, których inni nie znają. Jeżeli w tym filmie on te materiały przedstawi w sposób wiarygodny, może to być rzeczywiście sensacja" - powiedział prof. Roszkowski.
Fakt, że ukazana w filmie wersja zdarzeń nie zgadza się z wynikami niedawno przeprowadzonej sekcji zwłok gen. Sikorskiego, "to jest dla Baliszewskiego pewien problem" - uważa prof. Roszkowski.
"Bo jeżeli on przedstawia wypadki w sposób sprzeczny z wynikami sekcji, to inne elementy jego układanki mogą się posypać" - powiedział.