Trwa ładowanie...
d1vpk3h
14-05-2013 12:25

Horror sztokholmski

d1vpk3h
d1vpk3h

Zimowy poranek, zachmurzone niebo. Śnieg na ulicach – to nietypowy plener dla ekipy Lasse Hallströma. Po dwudziestu pięciu latach w słonecznych Stanach Zjednoczonych reżyser „Czekolady“ (2000) wrócił do Szwecji, by zmierzyć się z nowym dla siebie gatunkiem. Mistrz psychologicznego melodramatu chwycił byka za rogi i nakręcił thriller. U podstawy jego scenariusza leży kryminalna powieść Larsa Keplera – jedna z tych, które pojawiają się na skandynawskim rynku wydawniczym jak grzyby po deszczu. „Hipnotyzer“ Hallströma to thriller, w którym pierwsze skrzypce grają relacje rodzinne, a dramat wybrzmiewa jak należy, bo reżyser skupia się przede wszystkim na sukcesywnym zagęszczaniu domowej atmosfery.

Hallström zaczyna z wysokiego pułapu – od obrazu brutalnie zaszlachtowanej (prawie) całej rodziny. Informacje o rozlewie krwi odbijają się szerokim echem w zmrożonym, pastelowym Sztokholmie. Najwięcej kontrowersji wzbudza jednak nie samo zbiorowe morderstwo, którego ofiarą cudem nie padł tylko najstarszy syn, ale fakt, że policja zaangażowała do pomocy przy sprawie zniesławionego w środowisku lekarskim hipnotyzera. Dzięki temu thriller nie pozostaje historią jednowątkową, ale rozpada się na dwie opowieści powiązane ze sobą rozmaitymi linkami. Po nich przebiegają dreszcze, które mogą wstrząsnąć widzem. Klimat „Hipnotyzera“ gęstnieje za sprawą mnożenia zależności między zabójstwem rodziny, przeżyciem Josefa (Jonatan Bökman)
a hipnotycznymi talentami Erika (Mikael Persbrandt).

Nie ma jednak w „Hipnotyzerze” miejsca na metafizykę i zdawanie relacji z astralnych przeżyć. Klasyczny gatunkowy thriller rozgrywa się na poziomie precyzyjnie napisanego scenariusza. Hallström równolegle do prowadzenia akcji skupia się jednak także na pokazaniu doświadczenia pojedynczego człowieka zderzonego z emocjami wykraczającymi ponad jego siły. Dużo częściej niż na posterunku przebywa zatem w domu Erika, który najpierw miota się z wyrzutami sumienia i obiecuje sobie, że skończy z hipnozą; później umiera z niepokoju, bo jego syn zostaje porwany przez tego samego zabójcę, który pozwolił przeżyć Josefowi. Krew zastyga mu wówczas w żyłach; jest może postacią mało charakterystyczną, ale znakomicie oddającą dramat sytuacji ojca, który mierzy się z lękiem. W roli matki świetnie sprawdza się też ekranowa partnerka Persbrandta – Lena Olin.

Rodzina jest głównym tematem filmu, jeśli więc mamy jej typowy model, w lustrzanym odbiciu zobaczymy patologię, której może zostać poddana jej struktura. Do świadomości jej istnienia będziemy dochodzić powolnymi krokami, bo wraz z kreującym postać policjanta o imieniu Joona Linna Tobiasem Zilliacusem, który nie jest ani aktorem energetycznym ani przyciągającym uwagę. Jego ekranowa przeciętność może być jednak zaletą. Joona usuwa się w cień i idzie śladem poszlak, bo nic nie jest tak ważne, jak rozwiązanie sprawy, której się podjął. Choć niekiedy gubi się w domysłach, Hallström sprawnie przeprowadza widzów przez obcy im świat i w nagrodę oferuje udział w widowiskowym spektaklu, jaki serwuje w ostatniej sekwencji. Bardzo powoli do niego podprowadza, ale czy nie o naciąganie struny do granic jej wytrzymałości chodzi, gdy stawką jest gra o życie?

d1vpk3h
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1vpk3h