Heath Ledger
Przed nie lada dylematem stanął Terry Gilliam. Gdy w styczniu 2008 roku dowiedział się o śmierci Heatha Ledgera, trwały zdjęcia do jego najnowszego filmu – "Parnassusa".
Ledger nie tylko grał w nim główną rolę, ale poprzez swój udział zagwarantował finansowanie całego projektu. "To koniec" – miał wtedy powiedzieć Gilliam, a podobna sytuacja... zdarzyła mu się już wcześniej. W 2000 roku, po szeregu komplikacji na planie i poważnej kontuzji Jeana Rocheforta, zawieszono realizację „The Man Who Killed Don Quixote”. Filmu nigdy nie skończono.
Mając w pamięci to przykre doświadczenie, Gilliam postanowił nie składać broni. Zmodyfikował fabułę tak, by świat zewnętrzny oddziaływał na bohatera granego przez Ledgera, zmieniając jego fizjonomię. W tym celu poprosił o pomoc bliskich przyjaciół aktora – Johnny'ego Deppa, Colina Farrella i Jude'a Lawa – którzy następnie zagrali różne wersje jego postaci, podróżujące po różnych światach. W filmie wykorzystano większość scen, w których Ledger zdążył zagrać. Te, które nie pasowały do nowego konceptu, zostały w montażowni.