Idioci w natarciu
Bracia Farrelly nie wystrzegają się w swych filmach głupoty, ale zazwyczaj służy ona wyższemu celowi – diagnozie jednostki lub całej grupy społecznej, obnażeniu społecznych mechanizmów lub po prostu naszych odruchów. Tym jednak razem sięgają po głupotę w zupełnie innym celu – by złożyć jej… hołd.
W celu tym sięgają po markę Three Stooges, czyli tria komików, którzy przed kilkudziesięciu laty bawili publiczność slapstickową energią. Briaca Farrelly sięgają więc do tego nieco już nadwątlonego materiału źródłowego, a tworząc jego współczesną wersję, wykorzystują techniki rozbawiania z dawno zapomnianej przeszłości. Nie dziwi więc, że bohaterowie są nadekspresyjni, fabuła pozbawiona cienia sensu, a wymierzanym regularnie ciosom towarzyszą karykaturalne dźwięki.
Bohaterów, jak tytuł wskazuje, jest trzech. Jeden głupszy od drugiego. Jak dowiadujemy się z krótkiego prologu, ich rodzice dobrze wiedzieli, co robią: w młodości podrzucili całą trójkę pod drzwi miejscowego sierocińca. Wychowywani przez siostry zakonne, chłopcy niespecjalnie się rozwinęli. To obiboki i półgłówki, ale jak się z czasem okaże, także niewinni poczciwcy.
Intryga jest prosta. Bohaterowie muszą udać się na podbój wielkiego świata, by zdobyć pieniądze na odratowanie spisanego na straty sierocińca. A tam już czeka na nich moc przygód, ale i ludzi, którzy nie zawahają się ich głupoty wykorzystać do własnych celów.
Film braci Farrellych jest wdzięcznym hołdem złożonym slapstickowi, czyli mocno niedocenianej dziś formie humoru sytuacyjnego. Nie jest jednak tajemnicą, że by czerpać zeń przyjemność, trzeba znać samą konwencję.